Hej, nawet zima już nie taka, jak ma być.
Wracam tu, regularnie... Błędne koło. Całe moje życie krąży po chorej spirali...
Mam tyle spraw, tyle rzeczy, tylu ludzi, tyle zajęć, tyle pracy...
Dużo tego wszystkiego. Jestem zmęczona i czuję przesyt. Ale to dobrze. Im więcej wszystkiego, tym mniej Ciebie.
Ciebie lub może już tylko Twojego echa? Chyba już przebrzmiałeś, co?
Przecież nie będę wciąż żyła wyobrażeniem. Nie będę myślała, jakby to było gdyby...
... gdybyś tu był teraz, ze mną. Albo nie teraz. Gdybyś podszedł do mnie dziś, jutro, rano, wieczorem, przytulił i zapytał, czemu się nie uśmiecham...
Stop.
Dobrze. Dobrze, że mam tyle spraw. Dobrze, że nie muszę o Tobie wciąż mówić, wciąż Cię widzieć. Schodzisz na drugi plan. Nie siedzę przecież teraz i nie myślę...
... myślę, jak pięknie wyglądałbyś w czarnej koszuli, wiesz? Wzięłabym Cię za rękę i pokazala cały mój świat. Dałabym Ci wszystko, co mogę, a wiem, że gdy kocham, to potrafię uczynić każdego najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Śmiałbyś się do mnie i znów w dziwny sposób wymawiał niektóre słowa. Rozczuliłbyś mnie jednym ze swoich gestów. I nie obdarowałbyś już nikogo, oprócz mnie, szczególnym spojrzeniem...
niebieskich oczu, do których mam słabość.
No, właśnie. Za moment już Cię we mnie nie będzie. Dziękuję... to była miła ... znajomość?