I nagle okazuje się, że tutaj dziś nie ma nic...
Nie wiem jak wyrazić swój żal. To miało być wielkie szczęście, ufałam, wierzyłam. A okazało się wielkim cierpieniem, poniżeniem, wykorzystaniem. Dlaczego się na to zgodziłam? To bodajże najgorsza decyzja w moim życiu... A teraz? Cóż okazuje się teraz? Wszystko, wszystko, co spotykam, daje mi na początku cień nadziei, miły podmuch ekscytacji, promyk sensu... Tak, tak jest - na początku. Dzień po dniu, dzień po dniu, widzę, że to nie to. I przecież to nie przypadek, że tak dzieje się za każdym razem... Że nie mam tu ani mnie, ani... Ciebie? I to nie tak, że nie chciałam. Przecież chciałam, byłam pewna, że to rozsądne. Okazało się inaczej.
Mój Boże, czy to, że nic nie pozostaje we mnie dłużej, a to, co dłuzej było tylko odebrało wiarę w ludzi i uczucia, oznacza, że... tylko Ty możesz być w moim sercu?
Chciałam inaczej, nie ukrywam... Ale dziś. Dziś już chyba należy na powyższe pytanie odpowiedzieć... tak.
Po prostu... powiedz mi, co robić.