Przepraszam, nie musicie tego czytać. Po prostu musiałam się wygadać, zostałyści mi na tym marnym świecie tylko Wy... Dziękuję, za przeczytanie, za nieprzeczytanie... Po prostu Wam dziękuję, bo dzięki Wam czuję, że nie jestem sama, mimo wszystko... Dziękuję.
Serce się kraja. Pęka. Rozpada. Powracają złe myśli. Powracają złe nawyki. Greve de la faim? Oh oui! Oh oui! Małpko, kochana Małpko. Chcę Cię słyszeć. Chcę Cię czuć. Bądź ze mną. Trzymaj za rękę. Nie wiem co się dzieje. Płaczę bez przerwy. Nie układa się w domu. Rodzice na każdym kroku pokazują mi, jak to ich zawiodłam. Według nich zmieniłam się i to nie na dobre. Upadam, niczym ostatnia łatwa paniusia. Dlaczegóż to? Bo spotykam się ze znajomymi i wracam do domu o 22. Tak mamusiu? Jestem skończona, tak? Co mam zrobić, żeby byli ze mnie dumni? Najlepsza średnia w klasie, nie chodzi na dyskoteki, nie pali, nie pije... I to ciągłe porównywanie do starszej siostry, która w moim wieku zaszalała i mieli z Nią problemy. Ale dla Nich i tak Ona zawsze będzie lepsza. I to boli. Cholernie boli. Kiedy słyszę, jak zwracają się do Niej, a jak do mnie... Nie jestem zazdrosna. Nie należę do osób, które są zazdrosne o uczucia, ale... Dlaczego nie potrafią kochać nas równo? Co robię nie tak, że nie zasługuję na ich miłość? Ale przecież kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest, prawda? Cisza. Najwymowniejsza cisza, bo serce pęka od natłoku uczuć i myśli. Milczę. I nikt nie słyszy. Tak wiele trzeba powiedzieć, by nas usłyszano, w chwili gdy milczymy. Milczę milcząć. Można krzyczeć na migi? Smutna rzeczywistość. I jeszcze On. Czuję strach, przed jego obojętnym spojrzeniem. Mówił, że mu na mnie zależy. Że jestem dla Niego ważna. Więc dlaczego nie potrafi tego okazać? W żaden sposób? Jakbym była... Znajomą. Zwykłą, nic nieznaczącą znajomą. A było tak pięknie. I mimo że to nie była miłość, nie wydaje mi się, żeby nią była, to brakuje mi tej naszej "niemiłości". Kiniu, kto Ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać? Kto Ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze? Głupia istotko... I czasami miło mi pomyśleć, że mogłabym być dla Niego szczęściem. A On dla mnie. Czuję, że potrzebuję uczucia. Ciepła. Nic więcej. O nic więcej nie proszę, tylko o ciepłe ramiona kogoś, kto w chwilach zwątpienia mógłby mnie przytulić bez słowa, a ja poczułabym się bezpiecznie... A może po prostu za dużo oczekuję od świata? Może tak ma być? Że z każdej strony mam być atakowana, raniona? Może to po prostu jest normalne, a ja wyobrażam sobie nie wiadomo co? Mimo wszystko, kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, że jednak zasługuję na "więcej". Dopóty dopóki oddycham, mam nadzieję. Pokonać samotne serce. Pokonać ból istnienia. Zobojętnić maksymalnie. Niczym strzęp obłoku, któy w końcu zniknie w atmosferze. Kogo to obchodzi?