Najpierw odtworzyc słuchanie , potem czytanie .
http://www.youtube.com/watch?v=K1sZpmBnJuw
Powinnam się już do tego przyzwyczaić , bo czy mogłoby być wogóle inaczej , choć raz mogło by być pięknie? tak jak sobie to planowałam?. Miałam szansę zrobić krok w przód, ten cholerny ciężki krok w przód. Nogi oplatały mi latorośle , opierałam się im , lecz puściły dopiero wtedy kiedy wiedziały że jesteś zbyt daleko abym mogła Cię dogonić. Goniłam ile sił w nogach , aby ten dzień zakończył się inaczej, nie zdążyłam... nie wiedziałam gdzie Cię szukać, gdzie mogłeś pójść , schodziłam na dół, poczym wspinałam się na górę. Nie umiem wytłumaczyć uczucia ,które mnie ogarniało. Dopiero gdy widziałam jak odchodzisz , coś we mnie pękło, jakiś wewnętrzny głos powiedział mi idź , bo to ostatnia szansa aby wziąść szczęście we własne ręce. Gdy odchodziłeś towarzyszyło mi poczucie utraty, utraty kogoś bliskiego. Dlaczego? nie pytaj, nie wiem. Znamy się kilka dni, i nigdy nie spotkałam sie z czymś takim , nigdy nie poczułam że to wszystko zależy od tej jednej spóźnionej sekundy , której nie wykorzystałam. Gdy ostatni raz wspinałam się do góry z brakiem sił, uświadomiłam sobie że przegrałam wszystko i już nic nie pozostało, niczego nie da się już cofnąć. Przez chwilę znalazłąm się na torze lekkoatletycznym , do mety dobiegłam zbyt późno, aby liczyć na jakikolwiek medal. Dlaczego , tak późno dostrzegłam to co ważne, dlaczego tak późno sobie to uświadomiłam. Zaczęłam żałować, że to wszystko zaczęło dziać się zbyt późno, a w zasadzie się już skończyło. Zbyt szybko przyszło i zbyt szybko się skończyło. Dlatego tak ważne jest to aby doceniać nawet najmniejszą chwilę.Chodź tak bardzo nie chciałam musiałam powiedzieć żegnaj :*.