Ha, blond-łepetynka pęka mi od różnych zwyczajnych i nie-zwyczajnych przebłysków myślowych, spostrzeżeń i wniosków na różne, różniste tematy, to chyba efekt tych początkowych, jesiennych i długawych wieczorów, kiedy to puszcza się chilloutową muzyczkę w tle, odchamia się z książką w ręku, ogląda filmy, albo duma właśnie. A potem siada się nad klawiaturą i dochodzi do wniosku, że nic błyskotliwego tak właściwie nie przyszło ci do głowy, następcą żadnego z łebskich filozofów niestety cię nie okrzykną.
No i taak, jesień skrada się nieubłagalnie, za niedługo będzie nam zalatywać szarością i straszyć jak Buka z muminków, a mnie i tak ten nieposkromiony wewnętrzny uśmiech ciśnie się na ryjek, właściwie bez żadnych większych powodów. W końcu, z uśmiechem zawsze lepiej, nie? (;
Poranna przeprawa komunikacją miejską zdaje egzamin na 5+ (ofc. w skali ocen niemieckich), jak nie spóźnienia, to korki, jak nie korki, to remonty, jak nie remonty to... małe*puk!* bany w desperacki samochodzik. I bądź tu na czas człowieku.
Wielki buziak i ładny uśmiech za poranne spotkanie ^__^ ;**
No, i Siara, kocie, czekam na pierwszą bujankę po osiedlu z tede w głośnikach xP ;*
Ach, i Panno P., albo ja się tyle mylę, albo nasz anielsko cierpliwy instruktor naprawdę mnie lubi xPP
glory box (a niech mnie, znowu link!)