Tak, tak właśnie dziś wyglądam, już nie z długimi włosami i z zarostem na szczęce. Trochę się pozmieniało w moim życiu, plany poszły swoją drogą razem z Nią. Co pozostaje zrobić jak wszystko z czym wiązało się swoje plany wychodzi przez frontowe drzwi mówiąc, że "będzie dobrze"? Ja postanowiłem przejść się po ścieżkach których nigdy bym nie przemierzył, a na które tylko patrzyłem z dala, w końcu to nie koniec świata. Wprowadzam w życie małe zmiany równie małymi kroczkami, by nie popełniać tych samych błędów dwa razy, coś z typu "co cię nie zabije to cię wzmocni".
"Są rzeki nad którymi mostu nie da się wybudować", "niektóre kwiaty choć odpowiednio pielęgnowane, muszą uschnąć", "nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa razy", powtarzają dookoła ludzie, jednak do mnie bardziej przemawia "nadzieja umiera ostatnia" i choć "nadzieja matką głupców" to i tak warto zawsze spróbować. Człowiek musi w coś wierzyć... Co mi pozostało innego skoro zrezygnowałem z pomocy różnych bożków?
Co by się nie działo, trzeba dać sobie radę i brnąć dalej ...