Przychodzą gorsze dni, wtedy chciałabym mieć do kogo zadzwonić, mieć z kim wyjść na piwo i sie wygadać. A tu nie ma kogoś takiego, nie ma przyjaciółki. Oczywiście, mam Michasia, najwaspanialszego na świecie, ale co sie stało z tymi przyjaźniami na zawsze? Nagle wszystkie zniknęły. Są koleżanki, znajome, a przyjaciółki? Jest jedna, kilkanaście kilometrów ode mnie. Chciałabym naprawić dawne znajomości, ale jeśli ma to wynikać tylko z mojego starania to jaki w tym sens? Myślałam, że sytuacja z mamą już się poprawiła, odkąd nie jest sama, ale dalej są gorsze dni, jak dzisiaj. Mam dość, jutro praca, ide spać. Super początek wakacji, nie ma co.