Kolejny wieczor i kolejna walka... O co tym razem ? Ciągle o to samo... Przegrywam wojnę myśli. To one zwyciężają... Jestem rozdarta... Niby wiem, że powinnam odpuścić tę walkę, że przegrałam.. jednak serce, jeszcze się czołga i wierzy naiwinie na coś co nie nadchodzi...
Życie to nie bajka, nie masz gwarancji szczęśliwego zakończenia.. Musimy po prostu zaakceptować to, że ludzie zostaną w naszych sercach... mimo, że nie będa uczestniczyć w naszym życiu tak jakbyśmy tego chcieli.
Jego milczenie nadal boli... Nie ma ani jednej wiadomości a ja tak czekam.... Nie chce się narzucać. A co jeśli czekam na marne ?
Jeda wiadomość tak wiele by zminiła. Trudno mówić o szczęściu, gdy jesteśmy niezadowoleni z dzisiaj, zatroskani o jutro.... Niby jest coś co powinno odpędzić myśli o nim... Ale nie potrafię... Jeszcze nie teraz... Przecież jeśli ktoś jest dla Ciebie ważny, to na zawsze taki pozostanie.. Nie ważne jak bardzo Cię zranił i jak wiele bólu przyniósł.
Ciężko uwierzyć w to, jak całość życia może zmienić się, wystarczy kilka sekund a potem ponad rok.
Jak szczęście, bezwarunkową miłość i radość może zastąpić samotność, bezsilność, smutek. Przecież z biegiem czasu powinno być lepiej. A od kiedy go zobaczyłam jest jeszcze gorzej niż było... Jednak nie żałuje tego. Powinnam umieć zrozumieć to, że nie zawsze jest tak, jak sobie życzymy. Że życie zaskakuje, nie zawsze przyjemnie i korzystnie. Dziś czuję, że moja rzeczywistość wciąż stoi w miejscu, bez zamiaru ruchu. Czasem tylko coś drgnie. Kiedyś marzyła o szczęściu. Dziś tkwi w beznadziei. Nie potrafię znów jej uruchomić. Znów napełnić ją mobilizacją. Jest zamknięta, a jedyny klucz który do niej pasuje, to jego serce, którego już nigdy, przenigdy nie będę w stanie zdobyć. Zostaje więc tylko nadzieja...