To jakiś koszmar. A mówią, że życie jest piękne. A własnie że nie prawda nie jest. Nic nie jest. Nic się nie układa tak jak bym chciała... Tak jak wiele osób by chciało. Myślałam, że pewny rodzaj przerwy dobrze mi zrobi, nadrobie zagełości te co mam, powinnam zrobić i potem zacznę znów spokojnie pisać. Tym czasem ferie się kończą a ja nie zrobiłam kompletnie nic. Mój nastrój stoi w miejscu, nie zmienia się nic a ja nawet w tych trudnych chwilach i momentach nie potrafię pomóc tym których lubię. Mimo, że tego nie oczekują.
Ostatnio chciałam sie zaszyć w pokoju ale mi się nie udało. Zawsze znajdzie sie coś co będę musiała zrobić i z niego wyjść... A ostatnio potrzebowałam samotności. I to nie takiej żeby ktoś dał mi spokój ale poprostu bycia samej w pokoju i pisaniu z tymi, którzy są na prawdę tego warci.
Czuje pustkę mimo, że jest kilka osób którzy ją wypełniają. Mimo to czuje ją. Pustka, smutek, strach, nadzieja, miłość, życie, radość, przyjaźń, wiara, niepewność. Każde z tego mogła bym opisać z osobna. Ale co by to dało skoro wszystko sie wali. Trzymam wszystkich czytelników w wielkiej niepewności bo nigdy nie wiadomo kiedy coś dodam. A o czym będę piała tym bardziej bo wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.
Tak bardzo nie chce zniszczyć tego co udaje mi się budować. Nie chce zawieść nikogo, zranić. A martwi mnie to, że im bardziej będe się starała tym bardziej mi nie będzie wychodziło. Nie chce zranić ani zawieść nikogo. I tu pojawia się znów pytanie. Bo co jeśli nie bedę niewystarczająco dobra ? Niewystarczająco wystarczająca ? Ostatnimi czasy pozytywne uczucia we mnie nie istnieją. Ciężko jest się uśmiechać, a fałszywe usmiechy zostawię na pójście do szkoły.Jednak " brachol " zrozumie wszystko. Przy nim nie musze udawać, że jest dobrze. Nie umiem pozbyć się tej pustki którą czuję, nie wiem czym jest ona spowodowana, ona po prostu jest, czasem wydaje się przerażająca...
Może uda mi sie poznać siebie na tyle ile chce. Lecz to nie takie proste. Uświadamam sobie, że nawet w pełni nie znam samej siebie. To takie dziwne uczucie. Pesymistka i pozytywsitka jednocześnie. Chwilowo istnienie wydaje się takie męczące, tak jak bym była ale wszystko inne działo się gdzieś obok, po za mną. Miewam chwilami takie zawieszenia. Jednocześnie wiem, że są osoby które zrozumieją, wysłuchają. Misiek w przenośni i nie w przenosi, " Braciszek ", Pewna znajoma która doradza mi od około 4 lat. Jednak ja próbują komyś doradzić staram się wymądrzać, pomóc jak tylko potrafię, doradzić. A swojego bagna i chaosu ogarną nie potrafię. Tęsknota to jedna z wielu emocji, i uczuć które są we mnie nagromadzone. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas. Zmienić bieg wydarzeń skasować niektóre chwile. Naprawić wszystko. Szkoda, że to jest nie możliwe. Czy warto próbować, jeśli ma się cierpieć z tego samego powodu ? Sama nie wiem, lecz zastanawiam się nad tym ciągle. Moich takich rozczarowań, razów, było już kilka. I to właśnie sprawiało, że kawałek mnie odpadał. I nie wiele zostało a to co zostało jest zbierane do kupy.
Pojawienie się pana S dało mi do myślenia. Nawet nie udało mi się powstrzymać by do niego nie napisać. Napisałam, choć nadal nie odczytał wiadomości. Zostaje mi tylko czekać. Chciała bym go spotkać jeszcze choc na chwilę przed jego wyjazdem. Może się uda... czekam na jaką kolwiek wiadomość lecz kiedy ona nadejdzie ?. Zaczęłam chwilowo żyć w nadziei choć wiem, że za jakiś czas znów i ona zniknie....
Miłość to kolejne bagno w które wpadłam... Pozostaje jeszcze... no właśnie co pozostaje ?