Wszystko powolutku się toczy.. ta zwyczajna codzienność :)
Jest dobrze, pozytywnie i zabawnie :)

wczoraj mieliśmy jakiś dziwny dzień... od rana same problemy... fatum !
potem jechaliśmy do Taty na domek gdzieś obok Kolbud. Jazda w pierwsza strone to jakas masakra bo zawoził nas mój wujek i babcia . pierdzielenie babci wyprowadzało mnie z równowagi ;)
Potem na tym domku wogóle też jakoś dużo ludzi nie czułam się wyluzowana ale oczywiscie nie powiem ze bylo zle bo bym skłamała.
potem Cyman po nas jechał i przed kolbudami nagle siadło mu auto. Dwie godziny czekaliśmy na pomoc... miało być holowanie bo coś z pompą paliwa czy bezbiecznikami a co się okazało nie było po prostu paliwa... nie było by tak źle gdyby nie kolejne fatum tego dnia że jak na złość jedyna otwarta stacja paliw była dopiero przed Kościerzyną... ok w końcu w domu. Kupiliśny sobie 4 piwka i chcielismy usiąść na ławeczce z tyłu domu jak co wieczór i oglądać gwiazdy i oczywiście zaczął padać deszcz i waliło piorunami xd a na sam deser tych wszystkich emocji posprzeczaliśmy się i dopiero o 5 rano z tych wszystkich nerwów spokojnie zasnęliśmy xD

wyrzuciłam przez okno pewną rzecz... miała przynosić szczescie ale pomyślałam ze własnie przez to wszystko jest posrane ... w momencie gdy to potukło się na ulicy poczułam ulgę i nie wiedzac czemu czuć wokoł pozytywna energie... nie wiem czy cos w tym moze byc ale sama siła umysłu wystarcza :)