Sto lat?
Jedzonko:
pieczywo chrupkie z łososiem
Brytyjskie śniadanie
Mała pizza, lava cake
Popcorn
Wypitej wody: 3l
sok pomarańczowy
Koktail o smaku mango
Trzy lemoniady
Aktywność:
15min marszu, godzina truchtu, 15min marszu
łącznie z 4 godziny chodzenia
Aquafitness (20 min)
pływanie (40 min)
zajęcia z Dancehallu
Ogólnie to moje urodziny uznaję, że rzecz dla mnie i powód do wydeawania pieniędzy na głupoty. Jeżeli tylko mój Pan i ludzie z internetu mają o nich pamiętać to po co się męczyć. (Mama również zapomniała, więc no...). Kurcze, nawet bratu zawsze składam życzenia a on o mnie zapomniał. Więc no, nie składajcie mi życzeń bo urodziny zostały odwołane :P
Ale i tak zdążyłam porobić urodzinowe rzeczy :)
Zaczęłam od biegania, które w sumie jest spoko. Nawet ściągnęłam sobie Endomondo... iiii okazuje się, że jak na razie szybciej chodzę niż biegam... I według ich przelicznika spalam więcej kalorii chodząc. Jak ktoś wie jak to działa to będę wdzięczna za wyjaśnienia.
Brytyjskie śniadanie dostaje odemnie 10/10 jeżeli chodzi o epickość. W szczególności w towarzystwie espresso i świeżo wyciskanego soku pomarańczowego <3. W sumie nawet nie lubię pieczarek, a i tak mi smakowało. Polecam. Wiem, że tłuste i tak dalej, ale jak ktoś chce sobie coś poświętować to polecam :)
Kolejną atrakcją na dziś był aquapark, bo czemu nie. Chciałam sobie popływać na wewnętrzych torach, ale nje - postawili tor przeszkód, który zajmuje prawie wszystkie tory, a czwarty jest zajęty przez milion dzieciaczków bo to ten przepłycony. Dobra, popływam na zawnątrz. Nje. Na każdym torze stoi po 20 emerytek (tor ma z 25m). Huh.
Okazało się, że zaraz miał się zacząć aquafitness. Stwierdziłam, że jak i tak nie mogę sobie popływać to w suumieee... XD Jakoś nadążałam za instruktorką, która sobie mogła wywijać kończynami bo nie walczyła z oporem wody, ale emerytki... No cóż... Ale bawiły się chyba dobrze. Jak się rozeszły to nawet udało mi się poływać, więc było spoko.
Potem jeszcze byłam w saunarium. Też spoczko.
Jeżeli chodzi o zajęcia z Dancehallu to znowu przyszłam na grupę open/początkujący i zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Nawet "instruktorka" pytała coś o kroki z poprzednich zajęć i powiedziałam, że ja nic nie wiem bo jestem tu pierwszy raz w życiu i nie mam pojęcia o co chodzi to nie dostałam ani słowa wyjaśnienia. Ani nic innego. Na dodatek przez pół godziny powtarzaliśmy jej kroki na żywo. Tak jak w zumbie. Tyle, że zumba jest do tego przystosowana. Dancehall nie jest...
Ale planuję się zapisać na zajęcia, które dopiero się zaczynają, więc liczę, że będzie tam wszystko po kolei.
Swoją drogą byłam już w drugiej szkole tańca i troszkę mnie przeraża, że takie miejsca mają wspólne szatnie, w których ludzie zostawiają swoje rzeczy bez żadnych szafek ani nic. Jak dla mnie Polska jeszcze nie jest na tym poziomie... Na szczęście w regulaminie tego miejsca gdzie dopiero chcę się zapisać jest coś o zgubieniu kluczyka do szafki, więc powinni je mieć.
Z innych ciekawych rzeczy spaliłam połowę tego popcornu. Nie mam pojęcia jak to się stało.
Z jeszcze innych rzeczy lava cake'a dostałam w ramach karty w PizzaHut na urodziny, więc jak ktoś jest zainteresowany dostaniem czegoś takiego za darmo to może sobie takową kartę wyrobić.
W sumie, mimo że cały dzień byłam sama i wszycy o mnie zapomnieli, to chyba były moje najlepsze urodziny :D #JustIntrovertThings