Zdjęcie przedstawia moje hybrydowe wypociny ;)
To, co wyprawia się w szpitalach jest jedną wielką kpiną. Wczoraj mój Luby umierał, wiecie jaki jest ból nerek, pominąwszy fakt, że przechodził go facet.. :o Przez chwilę byłam juz nawet wdową. :D Całe szczęście przeżył i nadal może mi docinać. <3 Cała tą szpitalną akcją Tato zafundował nam swoje towarzystwo przez kolejne dwa dni. :D
No w końcu trzeci! :D Dziś w końcu wizyta u kosmetyczki, no bo przecież moje brwi zaczynały już żyć swoim własnym życiem. :P Istna tragedia.
Dochodzi 7:00, zaraz będzie trzeba wygrzebać się z ciepłego wyrka. Na dziś mamy całą listę badań do zrobienia, bo już w piątek mamy wizytę u naszej pani doktor. :)
Mamy małe święto - nasza studniówka :D Za trzy miesiące z hakiem się widzimy Mała. <3