Uznależniłam się od kogoś. Hehe, znowu.
Jesteśmy pierdolonymi masochistami,
ten ból nas chyba podnieca,
bo ciągle się nie zmieniamy.
Poza tym, to zaraz idę ćwiczyć. Kupiłam sobie kruchy "chleb" żytni, jedna kromka ma 27kcal. Jakoś tam przetrwam jedząc to, da się.
Ymmmymm, trochę mi się sypie, ale to właśnie przez moje uzależnienie. Coś jest ze mną nie tak, skoro staje się zależna od drugiej osoby. W sumie to daje ze sobą robić wszystko. To takie żałosne,
CHCĘ ŻEBY BYŁO DOBRZE.
Dzisiaj na lekcji przyszła po mnie pedagog, i pytała dlaczego się tnę. Czy mam jakieś problemy, czy próbowałam się zabić, czy wiem, że zostają blizny, czy mi źle. Powiedziałam jej, że nie muszę jej o niczym mówić.
To takie dziwne, zawsze wydawało mi się, że jestem bardzo silna psychicznie. Że przetrwam wszystko, choćby nie wiem co. A taki jeden człowiek niszczy mnie psychicznie. Wiem, że powinnam go zostawić, ale bez niego będzie gorzej - wiem to.
Dam sobie radę, jak zawsze. Idę ćwiczyć.