W domu zimno, na dworze jeszcze gorzej. 50cio minutowa jazda autobusem do Katowic męcząca. Ale podczas jazdy było w miarę ciepło. Po 20 minutach jazdy poznaję dziewczynę, z którą będę studiować. Jedziemy jeszcze pół godziny, rozmawiamy jakbyśmy się znały już jakiś czas. Wysiadamy, idziemy na miejsce spotkania. Na przystanku przy dworcu strasznie wieje. Widzimy z boku grupkę ludzi. Myślimy "To pewnie nasi", tak, byli nasi. Ale to oni podeszli, nie my. Kierunek City Pub. Fajnie bo ciepło, nie fajnie bo zbyt dużo dymu papierosowego. Kilka nowo poznanych osób. Kilka tych, których się już znało, z poprzedniego spotkania albo z praktyk. Każdy wydaje się okej, ale to tylko pozory, maska zalożona żeby wypaść jak najlepiej. Mało mówię, wyjątkowo mało mówię. Wolę obserwować, oceniac w swojej głowie, tak by ich rozgryźć. Tak już mam. Zbieram się do domu, przecież muszę zdążyć na nowy odcinek Na Wspólnej. Wychodzę, zmierzam w kierunku przystanku, potem z przystanku do domu i wiem jedno... Lato się chyba skończyło. Jesień wkracza w nasze życie nie pytając o pozwolenie.
Profilowy zaciesz :)