Gdy siadam wieczorem na parapecie z porcelanową filiżanką herbaty w ręku, nie myślę o tym co robisz, nie zamartwiam się czy ci się układa, nie patrzę w gwiazdy, nie wpatruję się w spadające płatki śniegu, czy nie patrzę jak powoli usypia miasto. Nie..
Ja po prostu zapalam papierosa, zamykam oczy i powoli wypuszczam dym z moich płuc. Bardzo nie lubisz jak pale..
Po chwili moje usta przechodzą w szyderczy uśmieszek, a moja lewa brew unosi się lekko ku górze. Sięgam po następnego papierosa i z triumfalnym uśmiechem rozkoszuje się dymem.
Jak ja nienawidzę tego człowieka.
Dobrze, że nie mam broni, bo bym go zabiła.
Że też tacy ludzie się rodzą.
Na złość Tobie osiągnę jak najwięcej.