Zmarł ostatnio mój sąsiad. Był cyganem. Zawsze mi się wydawało, że był z tych bogatych cyganów. Dzisiaj dowiedziałam się, że nie, wcale nie. Prosił o kromkę chleba, nikt nie dawał. Ponoć. A teraz? Teraz dwa domy dalej świętują cyganie z całej Polski. Piją. Jedzą. A wczoraj trumna z ciałem stała na stole tam u nich, w tym gorącu. W tej podłej temperaturze. Aż ciało zaczęło krwawić. Przeraża mnie to, że Ci ludzie nie pomyślą o tym, że nie wiem, że to jakaś smutna sprawa.. Że trzeba go pożegnać z szacunkiem.. No, nie wiem.. Nie pojmę zachowania cygan. Nie pojmę.
Cygan ten był bardzo sympatycznym, starym człowiekiem. Może ja też nie okazywałam mu szacunku za życia? Może. Przeważnie tak jest, że docenia się ludzi, gdy już ich nie ma. Pamiętacie, jak było, jak papież zmarł?
(*)
Fotka stara, z mojego okna, na moje niebo.. Moje?