Tak dawno tu nie zaglądałam...
Ale było mi wstyd pisać, bo wpadłam w błędne koło: żarcie-głodówka-żarcie-głódówka...
Chudnę i tyję na przemian, boję się stanąć na wagę, boję się tego, co tam zobaczę.
A mimo tego jest świetnie, wszystko się układa. Oprócz wagi.
Sama nie dam rady, musicie mi pomóc. Musicie kopnąć mnie w tyłek, bo nie wiem, czy uda mi się pozbierać i zacząć od nowa.
Od jutra 700 kcal, obiecuję, chociaż bilansu pewnie nie będzie, bo cały dzień i noc poza domem ;>
To już czwarta impreza w ciągu dwóch tygodnii, sama siebie nie poznaję ;)
Jak zwykle zamierzam dobrze się bawić, ale mam nadzieję, że tym razem nie przesadzę z alkoholem [który poza tym ma sporo kalorii, ale o to się akurat nie martwię - pewnie wszystko spalę, tańcząc itd ^^]
Trzymajcie kciuki. Chudego ;*