To jedenasty dzień z rzędu kiedy pozwalam swojej głowie myśleć, ze rzeczyswistość składa się z alkoholu i zabawy, a pierwszy od tygodnia, w którym jednak sam cin cin nie sprawia, że czuję się lepiej, wyjatkowo i nie czyni ze mnie cast away. nie udało mi sie dziś przejśc do świata, który układam sama. bohaterowie wzięli sie znikąd, a główna postać uciekła nim zdążyłam powiedzieć do niej jedno zdanie zawierające więcej niż pięć słów.
Będąc w uwielbianym od dawna, a powtarzanym od kilku zaledwie dni stanie nieświadomości zdałam sobie sprawę, ze naprawdę wiele mogłabym zrobić. GDYBYM TYLKO MIAŁA SIŁĘ I OCHOTĘ. Nie inaczej. wygrzebanie się z łóżka jest w tym przypadku godne pochwały, a wyjście z domu przed 16 graniczy z cudem i kiedy zmuszę się do tego uznaję dzień za spędzony nader aktywnie.
Miałam milion myśli i trzy słowa żeby ubrać każdą z nich, ale to było wczoraj. Ale! ponieważ dziś myślę sama, znaczy, że nie myślę wcale, z pewnością nie kreatywnie. Zdałam sobie sprawę, że kolejny raz podjęłam złą decyzję. nie zostawiając sobie żadnej drogi wyjścia liczyłam, że los tym razem nie okaże się suką. o ja naiwna, nieszczęsna, pijana!