już nie mam na nic ochoty. teraz chciałabym się położyć w ciepłym łóżku i zasnąć.
o 2 w nocy musze jechać się przywitać, a leje jak kurwa nie wiem.
na wf-ie zjebe dostałam, spoko, spoko, spoko.
jedyne pocieszenie? to, że po roku znowu mogliśmy pogadać, ale chuj z tym.
boje się, że wszystko się skończyło. ale w sumie się już przyzwyczaiłam, że zawsze to ja zostaję z niczym.