Wiem, ale to chyba nie to, bo tak nie jest... Miłość powinna być obustronna, nie ma miłości, gdy KOCHA tylko jedna osoba. Kochać chcą się dwie osoby (nie muszą, one chcą), chcą się troszczyć o siebie, cieszyć się sobą, radośnie spędzać każdą chwilę, widzą i mówią, o za rękę idą uśmiechają się, szczęśliwi, nie myśląc że to tylko maska jaką jedno z nich nosi. Są chwile, gdy naprawdę człowiek powinien dojrzeć do tej chwili i przemyśleć czy idzie w dobrym kierunku, czy to zapewni mu jakąś przyszłość, ta droga. Czas otworzyć oczy i spojrzeć, czy to wszystko jest tego warte. Jeżeli tak masz szczęście i ciesz się nim, jeżeli nie zmień ją. Gdzieś słyszałam nie wiem czy to w jakimś kabarecie, czy serialu, czy filmie, czy książce. Wy bierzecie gorącą zupę i pozwalacie jej stygnąć, my bierzemy zimną i ją podgrzewamy To jest cos gdy na samym początku miłość płonie i płonie (szkoda że tylko przez pół roku czy rok), a póżniej pozwalamy emocją ponosić się tylko wtedy, gdy mamy potrzebę, wszystko tak naprawdę wygasa. Jaka później jest magia tego wszystkiego, żadna. "Ukochany " nie potrafi cię zaskoczyć, uszczęśliwić, doprowadzić do szaleństwa. Z czasem robi się to przykre i boli, bo masz wrażenie że bez tej osoby nie możesz żyć, gdy tak naprawdę ona staje się twoim problemem.
Wino.