002.

27/08/16

day 6 

do 31 grudnia: 69 [68.5] 67 66 65 64 63 62 61 60 - zostało 126 dni
do 1 czerwca: 59 58 57 56 55 54 53 52 51 50 - zostało 278 dni

     Minęło 6 dni. W skrócie: nie jestem zadowolona, że ruszyło tylko 0.5 kg, ale też się nie załamuję, bo mam bardzo dużo czasu, zdrowiej jest rozłożyć redukcję na dłuugi okres. Mam zniszczony metabolizm, osiem lat nieregularnych diet, w międzyczasie głodówek, ataków bulimii zrobiło swoje na organiźmie. Sama sobie mogę pogratulować. 
     Z drugiej strony nie dziwi mnie ten wolny spadek wagi, bo przez te 6 dni nie było mnie na siłowni. Z początku z zapracowania, aktualnie przez rozwalone kolano - tu znowu kłania się alkohol. Ogólnie mam problem z alkoholem, od niego mam taki bęben. Nie da się ukryć, a ja co raz mówię, że koniec z tym, nie można codziennie pić. Nie dość, że niszczę tym zdrowie i figurę, to jeszcze własny związek i psychikę. Mam za dużo znajomych takich jak ja. Muszę chyba więcej czasu spędzać w domu.. Tak...

     W każdym razie zaraz wyruszam na siłownię. Nie będę biegać ani robić przysiadów ani nic co jest związane z wysiłkiem na to kolano. Muszę iść! Po to sobie kupiłam karnet żeby tam chodzić! Nie okłamywać samej siebie. Strasznie się rozleniwiłam.. Przestało mi zależeć na sobie. Oglądam tylko ideały, płaczę, że taka nie jestem, ale co więcej..? 

      Jeżeli chodzi o dietę w ciągu ostatnich 6 dni to jestem zadowolona - jem regularnie co 3 godziny, nie obiadam się, unikam słodyczy, aczkolwiek zdażyło się, ale malutko (dobra, już się nie tłumaczę) - niemniej jednak jest to wielki sukces dla osoby, która słodyczy je ponad miarę, DUŻO ponad miarę. Z piciem wody nie jest dobrze, ale za to na codzień piję herbatę zieloną i czerwoną. Zamiast białego pieczywa kupuję 100% żyta na zakwasie. Nawet dobre, a szybciej się najadam, niż białym.