Pozory mylą
Mam na imię Lissa. Jestem nastolatką z wieloma wadami, praktycznie żadnych zalet. Chodzę do elitarnego, prywatnego liceum w Denver. Moi rodzice są zbyt zajęci pracą i robienie kariery, żeby zobaczyć, że okres mojego dojrzewania właśnie dobiega końca i jestem w ostatniej klasie, czyli maturalnej. Moją "zastępczą matką" jest ciotka, która odkąd pamiętam opiekuje się mną, żebym nie musiała na czas nieobecności rodziców mieszkać w internacie. Mimo markowych ubrań, wielkiego domu z basenem, iPoda, różnych nowoczesnych gadżetów nie różnie się niczym od przeciętnych maturzystów. Jestem molem książkowym. Świadectwo z paskiem i wyróżnienie. Właśnie dlatego nie pasuję do elity. W szkole jestem popychadłem. Przywykłam, że reszta szkolnego społeczeństwa mnie nie trawi. Bo co? Bo nie chodzę na imprezy, nie piję, nie palę, nie ćpam... Ja nawet nie wiem ile wynosi ilość zer na koncie moich rodziców. Ale przejdźmy do konkretów. Chciałabym wam opowiedzieć moją historię. Zaczęła się od banalnej lekcji biologii. Do dzisiaj przeklinam dzień, w którym wybrałam biologię rozszerzoną zamiast chemii. Ale może tak od początku..
od autorki :
ciąg dalszy nastąpi... jak wam się podobał pierwszy rozdział? tylko szczerze bo nie wiem czy mam dalej pisać.