Oj jak ja za nim tęsknię. Zupełnie inaczej by wyglądało nasze życie, gdybym to teraz miała go od szczeniora.
Psy wybiegane, spacer dziś typowo na stracenie energii skumulowanej przez weekend. Niech już będzie dłużej jasno i cieplej! Bo po powrocie z pracy gdzie zamarzam, już nie mam najmniejszej ochoty i siły wystawiać nosa za drzwi.
Pomyśleć, że od poniedziałku czeka mnie jeszcze większy zapierdziel i totalny brak czasu.
Mila właśnie zaliczyła spacer nr 2, szukałyśmy psów, ale jedyne dziś dostępne to "ujadacze zapłotowe"- cóż, życie na wsi. Z nimi o dziwo takiego problemu nie ma jak ze spotkanymi na spacerze z właścicielem.
Z Sabą musiałabym jeszcze poćwiczyć, ale jak sobie pomyślę o zamarzających dłoniach... uch! Może w domu porobimy coś na włączenie myślenia... :)