Nie mam doświadczenia w pracy z psami, ale wydaje mi się, że dziś wpadłam na pewien trop.
Otóż dlaczego trudno jest prowadzić medodami pozytywnymi niektóre psy? Dlatego, że są przyzwyczajone do twardego traktowania.
Skąd ten wniosek? Prosty eksperyment.
Saba była właśnie tak prowadzona w zasadzie od początku. Ja z Milą starałam się iść drogą pozytywną. Prosta nauka nieprzepychania się przez drzwi właśnie to mi uświadomiła.
Za każdym razem kiedy uchylam drzwi i pies wstaje są zamykane. U Mili wystarczyło kilka takich powtórzeń i gzrecznie siedzi wpatrzona we mnie, Saba po wielu takich powtórzeniach wytrzymuje max kilka sekund na tyłku, ale patrząc w wyjście.
Zrobiłam to, ale bardzo niechętnie- wydarłam się na Sabę. Przestraszony pies siedział przed drzwiami tak długo jak chciałam, choć nadal nie skupiała na mnie uwagi.
Nie mam doświadczenia w pracy z psami, ale mam doświadczenie w pracy z końmi.
Dziesięcioletnie, więc chyba już zdążyłam co nieco na ten temat się nauczyć.
Tak jak łatwiej jest 'zepsuć' konia szarpaniem, kopaniem, laniem batem i go znieczulić na pomoce, tak samo można znieczulić psa.
Tak jak trudniej jest konia nauczyć, że ręka nie robi krzywdy i że ma reagować na lekką łydkę, tak samo trudno jest nauczyć reakcji na zwyczajnie, a nie wojskowo wymówione słowa.
To jest tylko moja teoria, zobaczymy jak dalej będzie szło wydelikacanie psa.