150 kilometrów na godzinę
Wiatr w porywach Skręca karki
Mewą które wydziobują oczy rybą
Zagubione kutry trzeszczą
Wniebogłosy nad falami
Słony piach tak bezczelnie
Burzy przestrzeń między nami
I czyja to wina?
Nie wiem...
Wodzi nas za nos przeznaczenie
A latarnie, które kiedyś
Były nam drogowskazami
Teraz milcząc kataraktą
każą iść za piorunami
Tak bezsilni, bezradni
wysyłamy SOSy
Zanim wiatr
Wiatr odnowy
Pourywa nam głowy
I czyja to wina?
Nie wiem...
Wodzi nas za nos przeznaczenie
To on, to on
Armagedon!
W końcu stwierdziłem, że musimy się jeszcze napić i poszliśmy. Wychodząc wszedłem, jeszcze na chwilę do domu i wyciągnąłem dwa następne, duże piwa i podałem je Łukaszowi do ptrzymania, mówiąc "Trzymaj, co byśmy nie uschli po drodze". Nieopodal spożyliśmy te dwa następne. Łukaszowi się wtedy włączył senmen i zaczął mnie przepraszać, za bójkę w liceum jeszcze. Po wypiciu piw, poszliśmy w dalszą drogę gdzieś w głąb retkini, żeby ostatecznie, trafić na stację benzynową...
Wczoraj malowałem w nocy, olejno i miałem pod koniec taki odlot, że nie jeden nałogowy, wąchacz kleju, by mi pozazdrościł. Uff, jeszcze mnie trochę mdli.