104.

Macz :)

W środę (18.08) trening na Belwederze. ie siedziałam na kucyku od wakacji. Poza tym, że trochę pędzi i zmienia nogi w galopie, było bardzo ok. Nic szczególnego nie robiliśmy. Skoncentrowaliśmy się na równym, wolnym tempie.

W sobotę (21.02) pojechaliśmy w teren, akurat dostałam Madeę. Mieliśmy jechać na stepo-kłusa, jednak w połownie terenu się rozdzieliśmy i pojechałam z trzema osobami na galop. Do stajni wróciliśmy w dwóch grupach, wszyscy cali i zdrowi.

W niedzielę (22.02) kolejny trening, tym razem na Maczo. Wreszcie trening na dworze i porządne skoki. Nie było źle, ale też nie najlepiej. Dzieciak trochę się nakręcał na przekoszy, więc zanim na jakąkolwiek najechałam robiłam kilka wolt. Jednak jestem zadowolona. Tylko raz nie udało nam się trafić w drugą przeszkodę, bo dzieciak się za bardoz nakręcił. Za drugim razem mimo, że galopował na złą nogę skoczył drugą przeszkodę.

Wczoraj (23.02) kolejny trening, też na Maczo. Tym razem praca na płaskim. Od samego początku koncentrowaliśmy się nad jego rozluźnieniem, kontaktem i tempem. Tak samo jak w nidziele - nie było źle, ale też nie najlepiej. Koń szedł tak jak chciałam, ale był elektryczny (czego nie chcieliśmy). No i jeszcze nie najlepiej nam szło opuszczanie głowy. Poćwiczyliśmy jeszcze przejścia stęp-galop-stęp. Na razie nie są idealne, ale się uczymy. Trenerka mówi, że widać postępy - jeszcze nie do końca idzie w dobrym ustawieniu, ale już mnie nie wyrywa.

Następny trening w sobotę. Mamy poskakać parkur na BOJ, w końcu od czegoś trzeba zacząć.

W piątek chyba trening.

Do nastepnego wpisu!