Maczo <3
W środę trening na Maczo, tym razem ujeżdżeniowo. Sami się rozgrzaliśmy do kłusa. Potem przyszedł p.Marcin i zaczęliśmy robić volty, srpentyny i wężki. Następnie trochę kłusa i kółko galopu bez strzemion. W galopie wydłużenie i skrócenia oraz poćwiczyłam lotne, które bardzo fajnie wychodziły. Pitem kilka ustępowań w stepie i kłusie - na jedną stronę jest idealnie, a na drugą koń nie ogarnia co ma robić. Jutro mam w planach znaleźć mój zagubiony bat ujeżdżeniowy, który mi się przyda na te treningi, żeby trochę sobie dopomóc. w sumie nic więcej nie robiliśmy. Po treningu odprowadziłam konia, schowałam rzeczy do szafki i wróciłam do domu.
W piątek przyjechałam do stajni o 17. Pomogłam dziewczynce wyczyścić Bystrą i pry okazji dałam jej lekcje siodłania konia. Potem wyczyściłam i osiodłałam Monę na jazdę. W międzyczasie trochę posiedziałam u małych kotków. Przed powrotem do domu udałam się na chwilę do Maczo i mu dałam jabłko.
Jutro od rana trening :)
Do następnego wpisu!