Dojrzałam wreszcie do tego żeby coś tu napisać...
Tak wiem.Coś długo dojrzewałam..
No ale to chyba mało istotne.
W sumie to chyba nawet jeszcze nie dojrzałam do tego zupełnie ale pomyślałam że chyba czas się do tego zmusić.
Bo to tak nie może być że tak dawno nie pisałam i nadal bym nie pisała.
Ogólnie ostatnio moja psychika się nieco psuje.
może to przez tą beznadziejną pogodę?
Wyobraźcie sobie że wczoraj szłam przez miasto i padał na mnie deszcz i grad,który mnie bardzo bolał.
Ale ja szłam dalej i nawet nie zastanawiałam się nad tym żeby wsiąść do mzki.
Po prostu szłam.Grad odbijał mi się od czubka nosa i przy każdym uderzeniu czułam jakby mi wbijali szpilkę w nos,a przez ten deszcz byłam calusieńka mokra.
Ludzie wogóle uciekali do domów chowali się pod jakimiś nawet najmniejszymi kawałkami czegoś żeby choć trochę ukryć się przed deszczem.A ja szłam.I nawet mimo tego jak to wygląda nie byłam smutna.BO mimo wszystko chodzenie po deszczu kojarzy mi się z jakąś załamaną osobą która właśnie popełniła największy błąd w życiu ale najbliższa osoba ją okłamała i ma ją w dupie i właśnie dlatego poszła na spacer w deszcz.
Ale ja byłam bardzo radosna.
Śmiałam sie sama do siebie i przeskakiwałam przez wielkie kałuże.
Przez niektóre przeskakiwałam bez problemu a nie które sprawiały mi większy problem i nie mogłam ich przeskoczyć.śmiesznie było ;D
A po za tym to...
do poerfekcji opanowałam cieszenie się szczęściem innych.