photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 LISTOPADA 2014

Zajmij się życiem.

'Lekcja 16
Życie jest za krótkie, żeby się nad sobą użalać. Zajmij się życiem albo zajmij się
umieraniem.
Mój ulubiony film wszech czasów to Skazani na Shawshank. Gdybym miała streścić go w jednym słowie, powiedziałabym: nadzieja. Scenariusz został oparty na opowiadaniu Stephena Kinga. Tim Robbins gra Andyego, niewinnego człowieka odsiadującego wyrok dożywocia za zabójstwo żony i jej kochanka. W więzieniu bohater zostaje pobity, pada ofiarą zbiorowego gwałtu i boryka się z obezwładniającą rozpaczą.
Po latach poniżeń coś się w Andym zmienia na lepsze. Postanawia dotrzeć w pewne piękne miejsce na plaży w Meksyku. Nikomu ani słowem nie zdradza, co zaplanował, nawet swojemu najlepszemu przyjacielowi, Redowi, którego gra Morgan Freeman. W scenie, która uderzyła mnie najbardziej, ci dwaj siedzą na więziennym dziedzińcu. Andy mówi Redowi, że każdy człowiek ma w sobie takie miejsce, gdzie nie dosięgnie go żaden strażnik ani naczelnik. Red odpowiada, że w takim miejscu jak więzienie nadzieja to niebezpieczna sprawa.
Andy nie chce w to uwierzyć. Zapowiada, że pojedzie do swojego nadmorskiego miasteczka i będzie mógł patrzeć w gwiazdy, dotykać piasku i brodzić w wodzie. Tam poczuje się wolny. Red jest tak wstrząśnięty tą wizją wolności, że zakazuje Andyemu marzyć. Ostrzega przyjaciela, żeby pamiętał, gdzie jego miejsce na pewno nie w Meksyku. Andy wydaje się z nim zgadzać, kiedy szepcze:
Masz rację. Meksyk jest tam, a ja jestem tu.
Zdaje sobie sprawę, że wszystko sprowadza się do jednego prostego wyboru: Zajmij się życiem albo zajmij się umieraniem.
Następnym razem, kiedy widzimy Andyego, siedzi w swojej celi ściskając linę. Albo odbierze
sobie życie, albo się uwolni. Życie stale stawia nas przed tym wyborem: Zajmij się życiem albo zajmij się umieraniem. Którą opcję wybierzesz? Jak często dokonujemy właściwego wyboru? I w którym momencie dnia czujesz się po prostu wolny?
Ktoś kiedyś powiedział mi, że różnica między rutyną a śmiercią polega na tym, że rutyna pozostawia ci odrobinę więcej pola manewru. Kiedy dostrzegam, że popadłam w rutynę, wiem, że muszę to szybko zmienić, zanim ugrzęznę w niej na dobre.
Opowiem wam o mężczyźnie, który miał wszelkie powody, żeby się poddać. W 1976 roku Steve Barille chodził do ostatniej klasy szkoły średniej. Grał na pozycji biegacza w szkolnej drużynie futbolu amerykańskiego i łapacza w drużynie baseballowej. Pewnego dnia, a był to zwykły, przeciętny dzień jakich wiele, Steve postanowił wypróbować batut na sali gimnastycznej w szkole średniej w Mayfield. Miał 17 lat, kiedy zrobił swój ostatni krok.
Wskoczył na batut i spróbował zrobić salto w tył. Przed przyjazdem karetki zdążył jeszcze zapytać swojego wuefistę:
Czy można żyć ze złamanym karkiem?
Został sparaliżowany od szyi w dół. Stał się tetraplegikiem. Neurochirurg powiedział matce Stevea:
Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi.
Przez wiele miesięcy Steve leżał podłączony do respiratora. Cały rok spędził w szpitalach. Ale jeszcze zanim go wypisano, zaczął pisać pracę dyplomową z psychologii na John Carroll University.
Dwadzieścia lat później Steve przy pomocy rysika trzymanego w ustach wciskał klawisze komputera, żeby pokazać mi na ekranie swoją rozprawę doktorską. Kiedy przeczytałam tytuł, w oczach stanęły mi łzy: Efekt badacza u niepełnosprawnego fizycznie egzaminatora podczas stosowania techniki plam atramentowych Holtzmana do oceny osobowości. Steve napisał ją, chociaż nie był w stanie przewrócić ani jednej strony w książce, zrobić żadnych notatek ani nawet przetrzeć zmęczonych oczu. Dziś jest dr. Barille z doktoratem z psychologii obronionym na Kent State University. Steve nazywa ten sukces zwycięstwem drużynowym. Mówi o zasługach swojej rodziny i przyjaciół:
Nic nie jest niemożliwe, kiedy w grę wchodzi wola zbiorowości. Miałem stały dopływ nadziei wyjaśnia. Kiedy zaczynałem myśleć, że nie dam sobie rady, inni wybijali mi to z głowy.
Ów brodaty mężczyzna śmiga przez szpitalne lobby na fotelu odczytującym z ruchu głowy, w którą stronę i jak szybko ma jechać. Jego dłonie leżą przed nim na małych podpórkach, zastygłe w bezruchu. Nie może nawet unieść palca, żeby wcisnąć przycisk windy. Po prostu czeka, aż ktoś będzie przechodził.
Steve towarzyszy swoim pacjentom podczas fizjoterapii w ich walce o to, żeby znów zacząć chodzić. Niektórzy potrzebują pomocy w przezwyciężeniu lęku przed upadkiem. Innych trzeba wyciągnąć z depresji, bo już nigdy nie użyją jednej z rąk. Jego subtelność i łagodny głos pocieszają tych, którzy mają za sobą udar, tętniaka, amputację kończyny lub uraz rdzenia kręgowego. Jego pacjenci uczą się poruszać przy pomocy lasek, szyn i chodzików. Uczą się znów jeść widelcem, rzucać piłką, skręcać kierownicą robić wszystko to, czego Steve nie zrobi już nigdy. A jednak z jego twarzy nie schodzi uśmiech. Steve poczytuje sobie za zaszczyt to, że może im pomóc przystosować się emocjonalnie do nowego życia. Cieszy go ich każdy krok, mimo że sam nigdy już
nie będzie chodzić.
Naprawdę kocham to, co robię. To spełnienie marzeń powiedział mi. Żeby pomóc moim pacjentom, nie potrzeba wiele psychologii. Najważniejsze to zaszczepić w nich nadzieję.
Ze swojego wózka inwalidzkiego pomaga innym przezwyciężyć strach. Strach przed upadkiem, strach przed porażką, strach przed rozpaczą bez dna. Wystarczy, że pacjenci raz spojrzą na tego wolnego człowieka na wózku i już wiedzą, że czas zająć się życiem'


Regina Brett- 'Bóg nigdy nie mruga'
Cytowała: Asiek.

https://www.youtube.com/watch?v=aMrv1FinZys&feature=youtu.be

Komentarze

~endzi Jestę fotografę xdd
16/11/2014 1:02:16