chciałoby się powiedzieć, że roznosi mnie od środka z racji tego czego chcę, a czego nadal nie mogę, ale w tym wszystkim czuję się tak mała i bezbronna, że tylko cicho jak pisklę piszczę w sobie do swoich organów. zdecydowanie brakuje mi namiętności, niekonicznie myśląc o chuci. brakuje mi jakichś żarliwości i rozpłomienienia, które dać może tylko mieszanka fascynacji i uzależnienia czy braku pewności. brakuje mi ucisku, gniecenia, utrwalenia się w kimś i dostrajania się do swoich rytmów. odczuwam te braki na swojej skórze, w zgięciach łokci i z tyłu ud, lecz oddaję swoje ciało i umysł dalszej mumifikacji, czekam w swojej mastabie przybierając w kolejne koraliki czasu. czuję, że dzięki temu, mogę być jeszcze cenniejsza