Umówiliśmy się, że dzisiaj pojedziemy do Auckland. Postanowił on, że teren pod starym domem wyczyścimy a ja dodałam, że to sprzedamy. Mamy dzisiaj umówione spotkanie z robotnikami oraz deweloperem, który zająć się ma sprzedażą działki. Kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy tutaj wszyscy, Ella zażyczyła sobie mój domek na drzewie przenieść do siebie do ogrodu. Chętnie się na to zgodziłam, bo większość czasu tam spędzałam i to stamtąd mam najlepsze wspomnienia.
-Na pewno chcesz to zrobić?- spojrzał na mnie, gdy dotarliśmy do celu, wyrywając mnie z krainy wspomnień. Właściwie to nie wiedziałam czy dobrze robię, ale teraz nie potrafię postąpić inaczej. Wiem, że nawet jeśli wybuduję tutaj dla siebie dom, to nigdy nie zaznam szczęścia.
-Tak- wydukałam w końcu z siebie i poprawiłam bluzę, którą miałam na sobie. Ruszyłam przed siebie i dokładnie przyjrzałam się sprzętom, które wjechały na pozostałości trawnika. Panowie szybko się uwijali i obiecali, że przed ich przerwą obiadową będą mieli już wszystko zrobione, tylko pozostanie im posprzątać. Chwilę później podjechał agent i mogliśmy załatwiać z nim resztę spraw dotyczących oferty. Obiecał, że wszystkiego dopilnuję, więc my nie musieliśmy czekać tam cały dzień.
Będąc w mieście postanowiłam odwiedzić starą szkołę i dowiedzieć się kilku istotnych faktów. Na moje nieszczęście trafiłam akurat na przerwę i osoby, która bardzo lubiły mnie prześladować. Próbowałam w ogóle nie zwracać na nich uwagi, lecz to było wyjątkowo trudne, kiedy zaczęli mną szarpać.
-Przestańcie, do cholery, mnie tak traktować! Jestem normalnym człowiekiem i należy mi się szacunek!- wrzasnęłam, gdy poziom mojej tolerancji sięgnął zenitu.
-No popatrzcie, nasza szara myszka potrafi mówić- jedna z dziewczyn szyderczo się ze mnie zaśmiała. Jednak postanowiłam załatwić ją jej własną bronią.
-Tak, potrafię mówić i żałuję, że dopiero teraz zaczynam to robić- szturchnęłam ją ramieniem i odeszłam w kierunku gabinetu dyrektorki. Towarzystwo dało mi spokój, więc zapukałam do drzwi i czekałam na pozwolenie. Po jego usłyszeniu, uchyliłam je i usiadłam na wyznaczonym miejscu.
-Cieszę się, że znowu zagościłaś w starych murach. Rozumiem, że wracasz do nas- szeroki uśmiech tej kobiety odrzucał mnie aż od niej. Za każdym razem, gdy ja byłam wmieszana w jakąś sprawę, to była moja wina, nawet jeśli tylko przechodziłam obok takiej sytuacji. Nigdy nie dawała przemówić sobie do rozumu, że nie wszystko złe w szkole, to moja wina. Raz była taka sytuacja, że coś stało się w szkole, a mnie przez tydzień w niej nie było, lecz i tak zostałam wezwana na dywanik.
-Nie, nigdzie nie wracam. Chcę dowiedzieć się tylko, dlaczego mój ojciec przyszedł tego dnia do szkoły? Kto go wezwał tutaj?- muszę dowiedzieć się całej prawdy, bo może to pomoże mi uporać mi się ze wszystkim.
-Nie powinnam tego mówić, lecz jednak to nie jest możliwe. Wiem, że bardzo chciałabyś poznać prawdę, lecz nie mogę do tego dopuścić- powiedziała swoim formalnym tonem, który okropnie mnie denerwuję.
-Jeśli jeszcze tego nie widać, to nie jestem uczennicą tej szkoły i tajemnica wobec moich spraw już nie obowiązuję. Jeśli pani tego nie zrobi, w końcu do tego dojdę, ale pani nie będzie miała z czego szczycić się, że zawsze wszystkim pomaga- mruknęłam pod nosem, bo takie stwierdzenie, że ona jest dla nas a nie dla stanowiska, padały co najmniej raz na każdej uroczystości i oczywiście jakiejś sytuacji, która na to pozwalała. Dobrze wiem, że najechałam na jej ambicję, a reszta rozmowy pójdzie już jak najbardziej po mojej myśli.
15 PAŹDZIERNIKA 2017
15 PAŹDZIERNIKA 2017
15 PAŹDZIERNIKA 2017
15 PAŹDZIERNIKA 2017
10 PAŹDZIERNIKA 2017
10 PAŹDZIERNIKA 2017
10 PAŹDZIERNIKA 2017
10 PAŹDZIERNIKA 2017
Wszystkie wpisy