Hej kochani! Oczka już zdrowe, także obeszło się bez wizyty weta, który dalej jest na urlopie.. Uroki mieszkania na wsi, gdzie tylko jeden weterynarz zna się na koniach. W związku z tym, że grubas już zdrowy wracamy do pracy! We wtorek dluugi teren, w pewnym momencie muchy tak zaczęły gryźć, że nie widziałam niczego przed sobą, tylko muchy.. Ale uciekłyśmy od nich galopem i dały nam spokój :) I właśnie w tym terenie zaliczyłam pierwszy upadek z Kobry! Liście są koniożerne :)
A od wczoraj uczymy się podnoszenia nóżki do góry, Kobra jak narazie wysuwa ją delikatnie do przodu, ale ważne, że daje jakiś znak. Myślę, że jeszcze ze 3 sesje uczenia i ogarniemy to dokładnie, napewno pochwalimy się tym małym sukcesem tu. A na zdjęciu oswajanie z reklamówką, czyli tym czego Kobra bała się najbardziej. Wybaczcie jakość zdjęcia, aparat mi się zepsuł. Do kolejnego wpisu!
Koi ni shishou nashi