dziwne rzeczy. przedziwnie cudaczne. nie ogarniam do końca ani siebie, ani tych wakacji. raz się żyje?
klarowność sytuacji zapewnia mi ten psychiczny komfort i święty spokój. dwa słowa i całe to grzeczne sranie w banie idzie w odstawkę. granice są ustawione na stałe i nawet nielegalni imigranci nie mają szans. cobybyłogdybactwo w tej kwestii jest porównywalne do moich sprawdzianów z fizyki. duża, ciemna dziura z małymi przebłyskami, których użyteczność jest przerażająco niska. i bezcelowa, bo ośmielę się skromnie spytać: no po chuj?