Lubię czarno-białe zdjęcia. Mają fajniejszy klimat niż te kolorowe.
Tak po za tym nie działo się u mnie nic ciekawego. Praca, dom, praca, dom.
Chociaż nie. Wczoraj po dłuuuuugim okresie czasu zdecydowałam się wysłać fragment powieści, nad którą pracuje. Pisanie to moja pasja, moja miłość. A wydanie książki to marzenie jeszce z dzieciństwa. Także póki mi nie dadzą odpowiedzi będę się stresować. Opinia kogoś wyżej naprawdę mi się przyda.
Przez pracę na różne zmiany spędzamy z Robertem bardzo mało czasu. Mniej więcej godzinę, jak przyjade do niego po 23. Dlatego już się nie mogę doczekać weekendu. W końcu będziemy mieli oboje wolne. Całe dwa dni.
Cieszy mnie chociaż fakt, że zasypiamy i budzimy się razem. Dziwnie się czuję śpiąc w swoim łóżku, w swoim domu. Sama. Nie ma nic lepszego z samego rana, jak buziak i uśmiech na twarzy tej drugiej osoby. Od razu lepiej się wstaje.
W ogóle porównując mój teraźniejszy związek do poprzedniego to niebo, a ziemia. Mimo, że wcześniej miałam więcej luzu, czułam się jak w klatce. Już nie wspomnę o ciągłym kłamstwie i kłótniach. Potem rutyna. Po 3 latach byłam wykończona. Pomijam fakt zaręczyn w Walentynki. Nie dość, że nigdy nie lubiłam tego święta to jeszcze teraz źle mi się kojarzy. Na szczęście zdążyłam się opamiętac. No i pojawił się Robert. Tak, dzięki ci dobry Boże. Już nie pamiętam, kiedy byłam taka szczęśliwa, pełna życia, energii i pomysłów. Może jesteśmy różni, może czasami mamy odmienne poglądy, ale potrafimy się zgrać. Przy nim czuję się jak kobieta. Prawdziwa kobieta.
Ech, trzeba pomału się szykować do pracy.
NIE CHCE MI SIĘ.