Coś nie samowitego !
zdiecje robila madonna na domuwce.
było ciepło ostatniego dnia i jak zawsze latamy sobie chelikopterem nad antarktydą nagle z solraki wybiega pididi i mowi ze za drzewem stoi sosna na co my ze widzielismy ją na haiti dlatego krzywym wzrokiem z obrotem na oku polecielismy do kałkazu po drodze zachaczylismy naszego ziomka szejka A'siubidubi z iraku, postracaliźmy troche f16 z blekitnego nieba i szybkim kucem wskoczylismy do łodzi podwodnej na małą wycieczke fakultatywna do jądra ziemi. tam tez spotkalismy madonne ktora odpoczywala po upojnej nocy z kochankiem. co tu duzo mowic było widac ze cos nie gra wiec zmyliśmy sie zrobilismy sałatke owocową z makaronu dodalismy wieprza i popieprzylismy i tak wsómie sobie wtedy pomyslalem rze masz coś pokićkane w głowie skoro to czytasz ; )) Ale co było dalej to było a było by było duzo opowiadać bo było sporo !
mało tego ze było sporo to jeszcze w kupe.
chwalcie pana !