nie chcę, by to była prawda.. to nie może być prawda.
mogliśmy zginąć.
mamy więcej szczęścia niż rozumu.. rozumu nie było wcale..
jak moglam być taka głupia, i posłuchać się Ciebie.
jak moglam dać się przekonać, że jesteś w stanie kierować.
ale obiecałeś.. obiecałeś na parkingu, że nic mi się nie stanie.
obiecałeś, że nie wyrządziłbyś mi krzywdy, że wiesz co robisz.
zaczęłam zarzucać argumentami, że dzwoniliśmy wtedy oboje na policję i podrypaliśmy gościa.
prosiłam. przytuliłeś mnie mocno, popatrzyłeś mi w oczy i poprosiłeś, abym Ci zaufała.
zaufałam.
a chwilę po pierwszej mogliśmy umrzeć..
tak strasznie się o Ciebie bałam, tak bardzo.
i jak nie mogłam otworzyć tych drzwi..
i te sygnały wszystkie. kurwa mać.
Ty byłeś taki blady, taki przerażony. gorzej niż ja.
nigdy bym nie wybaczyła sobie, gdyby coś Ci się tam stało.
ten wypadek uświadomił mi, że Cię kocham.
uświadomiłam sobie, jakie kruche jest życie, i że muszę o Ciebie walczyć.
to była dla nas przestroga. dla Ciebie głównie.. proszę, nie spierdol tej przestrogi.
uważaj na siebie.
ale Ty nawet wtedy.. za największy problem uznałeś chyba, że ona może się dowiedzieć.
siedzimy w radiowozie a Ty prosisz, aby policjanci przyjęli wersję dla znajomych, że jechałeś sam.
chce mi się płakać. własnie mogliśmy stracić życie, a Ty..
a Ty nie myślisz o nas. o tym, że chwilę wcześniej było nam cudownie gdy uprawialiśmy seks.
nie myślisz o tym, że właśnie dostaliśmy drugą szansę od Boga.
ja nie tracę prawka, Ty nie tracisz prawka.
tracisz auto.. ale jestem przy Tobie. obiecuję.
pomogę Ci we wszystkim.
obiecuję!