mam dzis taki dzien, kiedy to cale przedsiewziecie zwane 'zyciem' zwyczajnie mnie zaczelo wkurwiac.
co mnie dzisiaj wkurwia?
wkurwiaja mnie ludzie, ktorzy ze soba nie rozmawiaja. blakaja sie jak zjawy i zamiast pogadac, jak to mieli w zwyczaju, to nie.. no kurwa chodza takie i mnie wkurwiaja.
ze kurwa zycie jest ciezkie, ze nie wiadomo co zrobic, ze tesknie za nia. kurwa mac.. serio? wiem, ze ludzie w czasie zapracowania zapominaja o sobie na chwile i zaniedbuja wzajemne relacje, ale nie.. zamiast powiedziec to zainteresowanej, to smeci mi to kola glowy, jaki to jest nieszczesliwy.
wkurwia mnie konsupcjonizm do granic mozliwosci.. ludzie, ktorzy przy swiatecznych zakupach nie wiedza, czego chca. ktorzy truja mi dupe o szczegoly, gdy ja mam tu 'wode na gazie'. serio. jakby ten czas nie byl wystarczajaco trudny dla wszystkich. :/
wkuriwa mnie, ze przez powyzsze, nie mam czasu dla siebie.. dla swojego faceta czy nawet mojego kota. spanie (cos tak jakby), praca. koniec.
wkurwia mnie, ze klade na siebie taka presje i wszyscy wierza, ze jak doloza i swoja, to przezyje. nie! kurwa! nie!
co jeszcze mnie wkurwia?
..ze mi pisze, ze nie wie co zrobic. bo on powiedzial tyle milych slow, a ona mu nie wierzy. ze go lubi, ale nie wie co dalej. ja pierdole. i pomyslec, ze dano ludziom mozliwosc dbania o dobro kraju w wyborach, gdy ci maja 18lat.. a majac wiecej, nie potrafia ulozyc sobie zycia milosno-seksualnego. doprawdy. jak nie wiesz, czy sie na cos pisac.. zdecyduj sie na bycie samemu na jakis czas.. tylko kurwa nie dawaj wtedy wszystkim po katach.
i wiecie co mnie chyba najbardziej w tym wszytskim wkurwia.. natlok. wszystko zbiera sie w jednym czasie, a ja mam wtedy problemy ze snem.. albo raczej z jego brakiem.. co wkurwia mnie jeszcze bardziej..
J.