Wyobrażam sobie dom. Z drewnianymi podłogami. Z dywanem w sypialni, i dziecięcym pokoju. Jest miekki. W sypialni koło łozka stoi kołyska. machają z niej małe raczki i nóżki. Pachnie, pachnie męższczyzną. Pachnie też niemowlakiem. Otwieram jedną ogroomna szafę. Przytulam koszule . Przejezdżam reką po krawatach. Otwieram druga. Pełno eleganckich sukienek, sweterków na dole buciki. Przechodze do salonu.Duże okno, telewizor plazmowy. Taras. Drzwi na taras otwarte na oścież. Na dworze kwitną jabłonki. "Gdze ten mezszczyzna.." Myślę. Siadam na sofie. Rozglądam sie dookoła. Pełno obrazów. Każdy z moim podpisem w dolnym prawym rogu.
I wtedy coś dwoni do drzwi.. Zbiegam na dół ..
Słyszę "kochanie wróciłem"
i budze sie..
na marzenia nigdy za wcześnie- nigdy za późno