To bardziej niż nieodpowiednie z mojej strony, ale to moja jedyna szansa. Wykorzystuję chorobę mojego ojczyma, a raczej faceta mojej Ewki. Pilnowanie półtorarocznego potworka, zmiana kroplówki, bieganie za młodym, przygotowanie mu posiłku, kolejna kroplówka... w tym wszystkim podstawa to papieros i kawa. Tak żyję.
Nie mam siły, wstaje z zawrotnym widokiem otoczenia, przysypiam i nie mam na to wpływu. Czuję sie tak źle, a tak dobrze. Czuję się trochę podle, że robię to wszystko pod płaszczem pomocy. Wiem jednak, że w tym całym zaistniałym zamieszaniu nikt nie zwróci na mnie uwagi. Nie muszę jeść, nie mam na to czasu. W jednym pokoju śpi brat, w drugim leży On i strzykawka morfiny, która podaje dwa razy dziennie. Papieros, kawa, papieros, kawa, woda, papieros... Jest pięknie. Proszę tylko, bez przypałów, omdleń, a wszystko będzie tak jak powinno.
Kocham was chudzinki z całego serduszka i życzę wam, żeby wiodło się wam tak dobrze jak mi teraz.
BUZIAK