Życie...
Najgorsze dopiero przede mną...
Nie wiem, przepełnia mnie jakoś nostalgia...
No i dupa blada...
Beznadziejne złudenia,Słychać w oddali brzdęk potłuczonych luster...Setki tysięcy odłamków szkła wala się bez cienia...Nie mogę, chociaż nad swoim losem chcę przejąć ster...Dlaczego inni układają mi życiową drogę?Co tak stoisz?Myślisz, że nie mogę?Pytasz: 'Czego się boisz?'.Gdybym mogła iść drogą, którą chcę,Sądzę, że to moja przyszłość...Chcę powiedzieć zasadom - NIE!Nie odejdę w nicość...
Podnoszę szkło z podłogi,
Idę w Twoją stronę,
Nie patrzę pod nogi...
Biorę zamach i rzucam kawałkiem w twoją stronę,
Chcę Ci krzyknąć w twarz: 'Głupcze, odejdź!
Nie chcę już wojny, przez Ciebię tonę!'
Twoje kłamstwa rozsadziły mnie na wskroć...
Wiersz napisałam teraz, na poczekaniu...
Ten wiersz nie jest do pojedynczej osoby tylko do społeczeństwa...
My jesteśmy sługami państwa, nie możemy się buntować...
Dziwią się, że jesteśmy jacy jesteśmy i robią z nas idiotów!
O nie, nie możemy się dać!
ROBIĆ MIEJSCE DLA NASZEJ REWOLUCJI!
Nie pozdrawiam nikogo, bo każdy, na którym mi zależało mnie zawiódł... Więc kogo mam pozdrawiać, do cholery?!
Nauczmy się mówić NIE temu, co nam się nie podoba!