photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 1 KWIETNIA 2013

4.

Rozdział I (cz. 1/3). Żywe wspomnienia.

 

"Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą,

a jednocześnie pragną,

by wszystko pozostało takie jak dawniej"

P.Coelho

 

 

Obudziwszy się rano  spojrzałam szybko na zegarek. Dochodziła szósta, ale nie to mnie interesowało. Chciałam się tylko upewnić, że dziś to nie dziś. Odwróciłam głowę i spojrzałam w sufit. Myliłam się, dziś to było dziś. Poczułam się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Wtedy bynajmniej trwałam w błogiej nieświadomości daty dzisiejszego dnia.

Od ponad roku śni mi się ciągle to samo. We śnie w kółko przeżywam dzień, w którym cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Wszystko się zmieniło pomimo faktu, że ja nie chciałam tych zmian, a tym bardziej TAKICH zmian. Według mojego ojca powinnam pójść z tym do lekarza, no nie jest to normalne mieć takie sny, ale ja nie chcę się ich pozbyć, bo bynajmniej przez chwilę czuję obecność mamy. Przez ułamki sekund czuję, że ona jest. Mogę jej dotknąć, nawet z nią porozmawiać. Właśnie dlatego uwielbiam noce

Ktoś zapukał do drzwi, a po chwili zobaczyłam głowę ojca wystającą zza drzwi.

- Dzień dobry, widzę, że nie śpisz.

- No nie śpię. - uśmiechnęłam się.

- Co chcesz na śniadanie?

- Tato, przecież sama umiem sobie przygotować. - przypomniałam mu.

- Wiem, wiem, ale dzisiaj jest Twój pierwszy dzień szkoły...

- ... od 14 lat... - wpadłam mu w słowo.

- ...więc pomyślałem, że zrobię Ci coś dobrego do zjedzenia.

Uśmiechnęłam się szeroko.

- Dobrze, już odbrze. - obróciłam się na bok i przykryłam szczelniej kołdrą. - W takim razie poleżę soie dłużej w łóżku.

Skinął głową i zamknął drzwi zostawiając mnie samą w pokoju. No właśnie - samą. Mimo, że miałam ojca, dalej czułam się jak sierota. Mama była dla mnie wszystkim. To ona mi wciąż pomagała, rozmawiała ze mną, gdy tata całymi dniami pracował, żeby nam się dobrze żyło. A teraz okropnie tego żałował. Oczywiście, próbuje nawiązać ze mną bliższy kontakt, ale z niezbyt dużym skutkiem. Jestem typem samotnika od tamtego wydarzenia i raczej nic mi nie pomoże. Oczywiście doceniam jego dobre chęci, ale jednak one nie sprawią, że mama wróci.

Poczułam łzy wolno spływające po moich policzkach.

Wspominanie mamy, a tym bardziej tamtego wydarzenia so tej pory wywołuje i mnie płacz. Minął rok, a ja dalej się nie pogodziłam z jej śmiercią. Kazego dnia sprawdzam jaka jest obecna data, licząc, że ten cały rok, który bez niej przeżyłam był tylko złym koszmarem. 

Budzik zaczął dzwonić raniąc moje uszy okropnymi dźwiękami. Odruchowo sięgnęłam przed siebie ręką i zaczęłam go szukać po szafce nocnej, a kiedy w końcu go wyłączyłam powoli wstałąm.

Nie lubiłam poranków. A tym bardziej tych wrześniowych. Znowu musiałam pójść do szkoły i znowu udawać, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie - co oczywiście jest kłamstwem.

Wykonywałam poranną toaletę. Ubrałam się w galowy strój i przeczesałam niedbale szczotką swoje włosy. Ostatnio, a dokładnie od ponad roku nie obchodzi mnie moda, a tym bardziej fryzura.

Wyszłam w końcu z pokoju. W połowie dorgi na dół do moich nozdrzy dostał się apetyczny zapach jajecznicy z bekonem. Przyspieszyłam kroku, żeby jak najszybciej znaleźć się w kuchni. Tata stał przy kuchence w białym fartuszku - tym samym, który kupiła dla neigo mama tuż po tym, jak został kucharzem roku. Uśmiechnęłam się do samej siebie na wspomnienie tamtych starych, dobrych czasów.

Tata usłyszawszy moje kroki obrócił się w moją stronę.

- O, już jesteś. - powiedział udając zaskoczonego. - A myślałem, że przygotowania Ci dłużej potrwają..

Wywróciłam teatralnie oczami siadając przy stole.

- Chciałbyś.

Roześmiał się i postawił przede mną talerz i kubek gorącego kakao. Od razu wzięłam się do jedzenia. Dopiero kiedy wszystko zjadłam, zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam głodna. No fakt, wczoraj poszłam spać bez kolacji. Spojrzałam przez okno - znowu dzień zapowiadał się bardzo słoneczny. Skrzywiłam się. Jest już wrzesień, a słońce dalej świeci jakby był środek lata. Nagle zerknęłam na ścianę gdzie wisiał duży zegar.

- No nie. - mruknęłam gwałtownie wstając.

Złapałam sweter, zarzuciłam sobie szybko torbę na ramię i wybiegłam z domu.

- To do zobaczenia, tato. - rzuciłam tylko przez ramię nie będąc pewna czy mnie słyszał.

Ruszyłam biegiem w stronę przystanku autobusowego. Za ostatnim zakrętem zauważyłam swój autobus zbliżający się do przystanku. Zaklęłam cicho i przyspieszyłam. W ostatniej chwili wsiadłam, a raczej wskoczyłam do środka autobusu. Oddychałam tak szybko, jakbym co najmniej przebiegła maraton. Rozglądnęłam się w koło i zauważyłam osobę, której nieświadomie szukałam wzrokiem. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niej.

- Pierwszy dzień szkoły, a Ty już chci

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika avkowo.