Prolog.
Czym dla mnie stało się życie? A tym bardziej teraz, kiedy nie mam dla kogo żyć, oprócz ojca, który sam załamuje ręce i nie ma pojęcia co ma zrobić, żebym znowu była taka jak kiedyś. Kocham go, ale nawet on nie może mi pomóc. Sama sobie z tym nie daję rady. Całe moje życie jest w rozsypce. Chodzę z kąta do kąta i próbuję się pozbierać - bez rezultatu.
Stałam się wrakiem człowieka. Moje życie to jedna wielka ruina, którą można tylko zburzyć, żeby ukrócić moje cierpienia. Ból z dnia na dzień jest coraz mocniejszy, gwałtowniejszy i nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Mnie samą przepełnia pustka. Nie mam już chyba serca, bo ile mogło znieść? Tyle razy było już w kawałkach, że tym razem nie miało już szans ułożyć się w całość.
Jestem sama, widocznie taki już mój los.
Przed oczamu mam wciąż tą samą scenę. Jego bladą twarz, półprzymknięte powieki i ten chłód bijący od jego ciałą. Nie mogłam patrzeć na niego, wiele razy się odwracałam i wiele razy z powrotem się obracałam. To było nasze ostatnie pożegnanie. Ostatnie pożegnanie przepełnione bólem, smutkiem i wyrzutami.
Miało być tak pięknie, wprost idealnie, a tu kolejny raz się okazuje, że na tym świecie niema czegoś takiego jak sprawiedliwość.