Jak zawsze mam problem z dodaniem tu zdjęcia.. bo brak jakiejś wtyczki.
Od poniedziałku, od tej smutnej wiadomości dla Gdańska nosiło mnie, żeby coś tu napisać. Najgorszy smutek chyba mi przeszedł, jakoś się z tym godzę powoli, ale ostatnie trzy dni były okropnie ciężkie. Trudno to opisać, ale tak wiele emocji mną targało.
Gdańsk stracił swojego przywódcę... to na pewno. Mój ukochany Gdańsk stracił swojego opiekuna. Nie mi oceniać czy to był dobry człowiek, czy nie, przed Jego śmiercią różnie Go oceniałam, ale to nie zmienia faktu, że kochał Gdańsk i asertywnie w obronie tego miasta sprzeciwiał się władzy, jeżeli coś miało uderzyć w godność Gdańska, za to mu zawsze będę wdzięczna. Gdańsk uważam, że zawsze był dosyć wyluzowanym miastem, bez tych nadmiernych zakazów z jakimi spotkałam się w Warszawie "nie rusz, nie dotykaj, nie wolno".. nie będę popierać teraz swoich słów konkretnymi przykładami z życia, bo nie o tym głównie chciałam napisać (chociaż nazbierało się ich trochę przez rok jeżdżenia do Warszawy regularnie), ale żeby nie było, że tylko Warszawa, Kraków też jest dosyć wrogo nastawiony.
Przykro mi, że nie byłam na Wiecu w poniedziałek i w środę na robieniu serca ze zniczy (jak widać na zdjęciu coś niesamowitego).. Nie udało mi się w sumie zorganizować nikogo kto by ze mną tam poszedł, chociaż prosiłam tyle razy.... a szczerze powiem i okoliczności i bezpieczeństwo nie zachęcały do pójścia samemu w tłum ludzi. Zawsze unikam tłumów, nie chodzę na koncerty, festiwale i inne zgromadzenia, bo po prostu nie mogę wytrzymać w tłumie pchających się i dźgających mnie ludzi, zawsze jestem wkurzona. Tutaj akurat chciałam się przemóc bez względu na ilość osób, ale wyszło jak wyszło... Planuję iść na pochód z trumną jutro, koleżanka z pracy może ze mną pójdzie, no i w sobotę pogrzeb, z pracy w sumie się ludzie gromadzą i też może pójdę, ale powiem szczerze bardziej od tych zgromadzeń chyba potrzebuję przeżywać to w ciszy.
Dzisiaj jadąc do pracy (przejeżdżam koło Urzędu Miasta, siedziby Prezydenta), widząc ogrom zniczy, po prostu łzy stają w oczach uświadamiając Cię, że to co się stało jest prawdą...
W poniedziałek w południe z nieoficjalnych źródeł już huczało, że Prezydent nie żyje, w internecie nie było nic i powiedziałam, że dopóki nie ogłoszą tego oficjalnie to nie uwierzę, wciąż miałam nadzieję, wciąż liczyłam, że to się skończy dobrze, niestety życie ludzkie jest kruche, a świat brutalny..
I przypominam sobie, jak zaledwie 3 miesiące temu Prezydent uczestniczył w naszej integracji z pracy, tańczył z nami wszystkimi Zorbę... Ta tragedia już zawsze będzie w Gdańsku siedzieć, to jeszcze długo będzie smutne miasto, które przebywało przez 20 lat pod opieką tego samego Prezydenta, a ten został okrutnie zamordowany. Mam ciarki jak o tym myślę...
Aż do dziś nie spotkałam się z negatywnymi komentarzami od ludzi z Gdańska na temat tej tragedii, ale już ruszyła lawina... Coraz więcej komentarzy, że przesada, że to przecież człowiek, który miał tyle za uszami...to tylko te lżejsze komentarze.
Czy ludzie nie potrafią się zjednoczyć, emanować tylko dobrem i ciepłem albo chociaż trzymać ten jad w swoich buziach? Mam wrażenie, że tą nienawiść w polskim narodzie mogłaby przerwać tylko kolejna wojna, bo ludziom od dobrobytu się w tyłkach poprzestawiało, zgubili się w swoich wartościach... I nie mam ochoty na durne komentarze i dyskusje z tymi ludźmi, którzy są ignorantami i już dawno stracili swój kręgosłup moralny, wolę napisać to co czuję tutaj, gdzie praktycznie nikt ze znajomych nie ma tu dostępu. Potrzebuje tego, bo wiem, że pozbędę się chociaż części tego żalu i myśli, które biją się w mojej głowie.
Skąd jeszcze ta nienawiść? Bo o niej ostatnio tak dużo w mediach słyszymy.
Ja myślę, że to zazdrość. Ci którzy się wypowiadają z nienawiścią o innych, to Ci którzy chcieliby mieć wszystko podane na tacy, bez większego wysiłku, a co najlepsze nawet gdyby mieli to i tak nie potrafiliby tego docenić, wiecznie jest im mało.. a Ci którzy mają ambicje, chcą coś osiągnąć, wychodzą ze swoich stref komfortu, żeby odnieść w niełatwy sposób sukces są na każdym kroku zniechęcani falą krytyki, jednych to dodatkowo zmotywuje, a innych zblokuje.. po co sobie to robimy?
Jeżeli tak to wszystko ma dalej wyglądać, to może lepiej dla tego świata, żeby się skończył? Albo wysłać wszystkich ludzi zawistnych na terapię radzenia sobie z emocjami i pobudzania empatii (tak, żeby zdali sobie sprawę z tego jak oni by się czuli obrażani)...
Będę już kończyć, więcej zostawiam dla siebie. W Gdańsku wykupiono chyba cały zapas zniczy :)
Tak, wywołuje to u mnie uśmiech i wzruszenie, bo miło patrzyć na to jak Gdańsk potrafi się solidaryzować mimo wszystko.
A mi w takim razie zostaje świeczka na parapecie, na pogrzebie ma nie być kwiatów ani zniczy, pożegnam się modlitwą.
Jeśli ktoś ma dosyć tego tematu, niech się nie wypowiada, niech przewinie post.
Inne miasta, nawet te sąsiadujące z Gdańskiem, nie czują tej żałoby tak bardzo, jak my mieszkańcy Gdańska, to widać, bo my w większości jesteśmy po prostu zrozpaczeni...
Nie jestem rodowitą Gdańszczanką, ale i tak się czuję jakbym była. 14 lat temu zapragnęłam w Gdańsku zamieszkać, po 7 mi się udało, już 7 mieszkam i wciąż są momenty w których patrzę na Gdańską starówkę i inne piękne miejsca Gdańska, myśląc "Ale jestem szczęściarą, że mieszkam w tak wspaniałym mieście".