Lubię gotować, lubię pichcić. Niestety mam problem z nadwagą. Gorzej z tym, że jadam odpowiednie ilości, a nawet mniejsze porcje jedzenia. Mam chorą tarczycę. Odpowiada ona głównie za hormony, ale w pakiecie jest dodatkowo tendencja do tycia. Borykam się z tym od ok 5/6 roku życia, wcześniej nie było na mnie ubrań bo byłam tak wychudzonym szkrabem(wieszak) Ostatnimi czasy "mój chłopak" podczas kłótni, nagle przeczepił się mojej nadwagi. Bardzo mnie to rozzłościło, a zarazem poczułam się odrzucona, porzucona czy ch*j tam wie co jeszcze. Było mi przykro. Tak.
Postanowiłam jednak, że dam sobie spokój. Nie będę się przejmowała. Nie dałam rady. Zaczęłam być chamska, złośliwa, okropna. Jakby jakaś wróżka rzuciła na mnie urok: "abrakadabra, staniesz się jędzą", albo suką. Coś w ten deseń. Mniejsza. I nastała ciemność. Armagedon, nagle pole minowe. Wystarczył już tylko jeden niewłaściwy ruch.
Jestem zawiedziona. Sobą, jak i innymi ludźmi. Niedopowiedzenia.