Tego ranka budzisz się a promień uderza twoją twarz
Rozmazany makijaż podczas gdy leżymy w przebudzeniu destrukcji
Cichutko kochanie, mów cicho, powiedz mi, że będzie ci przykro
Że popchnęłeś mnie ostatniej nocy na stół z kawą
Więc ja mogłam cię odepchnąć
Spróbuj mnie dotknąć to będę mógła krzyczeć na ciebie abyś mnie nie dotykał
Wybiegnij z pokoju to będę podążała za tobą jak zagubiony szczeniak
Kochanie, bez ciebie jestem nikim, jestem taka zagubiona, przytul mnie
Potem powiedz mi jak okropna jestem ale że mimo tego zawsze będziesz mnie kochać
Później po tym wszystkim popchnij mnie w następstwo niszczącej ścieżki, na której jesteśmy
Dwóch psychopatów ale wiemy, że nie ważne ile noży wbijemy sobie w plecy
To i tak je zachowamy bo mamy takie szczęście
Razem, przenosimy góry, nie pozbywajmy się tych kretowisk
Uderzyłeś mnie dwa razy, tak ale kto to liczy?
Mogłam cie uderzyć nawet trzy razy, zaczynam tracić rachubę
Ale razem będziemy żyć wiecznie, znaleźliśmy fontannę młodości
Nasza miłość jest szalona, jesteśmy szaleńcami
Z tobą znam swoje pieprzone myśli
Bez ciebie tracę zmysły