-Rose ! Rose ! Wstawaj ! - krzyczala Sara nad spiaca Rose.
-Co ? Gdzie ? - pytala Rose spiacym glosem i przewracala sie z boku na bok.
-Wstawaj wreszcie ! - zaczela jeszcze glosniej Sara a Rose tylko przykryla glowe poduszka.
-Rosalindo Myer ! Wstawaj ! - wrzasnela jeszcze glosniej a Rose szybko usiadla na lozku.
-Co jest ? - spytala przestraszona.
-Wstawaj spiochu. Masz 15 minut zeby sie ubrac. Zaraz wychodzimy. Ruszaj !
-Ktora godzina ? - spytala przeciagajac nadal zaspana.
-Siodma dwadziescia.
-I wlasnie dlatego zawsze sie spozniam. Jak mozna wstawac przed osma ?
-Gdybys miala taka matke jak ja to daje ci slowo, ze po tygodniu wstawalabys nawet o szostej.
-No fakt. Moja mnie rozumie. Przeciez nie dawno sama byla nastolatka. Ma tylko 28 lat.
-Tez bym tak chciala. - rozmarzyla sie Sara.
-To jest fajne ale tylko czasami. Ostatnio przyniosla mi chyba ze dwadziescia roznych kiecek i kazala mi je zalozyc. Jakies dwie godziny tlumaczylam jej, ze nie zaloze czegos takiego. Zrozumiala dopiero wtedy gdy kazalam jej zalozyc swoje spodnie. Calkiem sie roznimy. od razu widac, ze nie jestesmy nawet daleka rodzina.
-Chcialabym zobaczyc was w tej ubraniowej walce. Ale jedna ceche macie wspolna. obie jestescie uparte.
-Fakt. - zasmiala sie Rose, wstala z lozka i zaczela sie przeciagac.
-Ja chce byc w szkole o osmej a nie o jedenastej.
-Ide juz, ide .. - zaczela marudzic i wolno udala sie w kierunku lazienki. Minute potem zniknela za drzwiami.
Zanim Rose wyszla z lazienki Sara zdazyla juz posprzatac i sie uczesac.
-Zaplacz mi wlosy. - powiedziala Rose i usiadla na lozku a Sara zrobila to samo i zaczela platac wlosy Rose tak aby powstal kok, ktory latwo schowa sie pod czapka.
-Moze byc ? - spytala Sara i podala Rose czapke a ta zalozyla ja.
-Jest ok.
-Dobra. Zbieraj sie. Wychodzimy. - zarzadzila Sara.
Dziewczyny wziely jeszcze tylko swoje plecaki i wybiegly z domu. po drodze weszly jeszcze do malego garazu i wziely dwie deskorolki.
Dziesiec minut pozniej dojechaly do szkoly. Byly spoznione juz 20 minut wiec postanowily odpuscic sobie pierwsza lekcje.
-Chodz na lawke . Musze zapalic. Bez porannej dawki moj mozg nie dziala tak jak powinien. - zasmiala sie Rose.
-Dobra. Chodz.
-Chcesz jednego ? - pomachala Sarze paczka papierosow przed nosem.
-Wiesz przeciez, ze nie pale.
-Chcialam sie tylko upewnic. myslalam, ze moze zmienilas zdanie.
-Jakos mnie to nie przekonuje. Nawet nie umiem sie tak zaciagnac.
-Lata praktyki.- zasmiala sie a z jej ust wylecial szary dymek.
____________________
-Hej. Znasz moze kogos kto nosi taka bransoletke ? - pytak wszystkich po kolei lecz wszyscy dawali mu taka sama odpowiedz. Tracil juz nadzieje na to , ze kiedykolwiek znajdzie ta dziewczyne.
Nigdy jeszcze nie zalezalo mu na czyms tak bardzo jak na jej odnalezieniu. Sam nie wiedzial dlaczego tak bardzo chce ja znalezc ale cos podpowiadalo mu, ze musi to zrobic.
-Czesc. Wiecie moze kto nosi taka bransoletke ? - spytal ludzi siedzacych pod sciana.
Wszyscy spojrzeli na to co im pokazal.
-Ja wiem czyje to jest .- powiedzial bladyn.
-Mozesz mi powiedziec gdzie moge znalezc ta dziewczyne ? - spytal.
-No pewnie. To bransoletka Rose. Chodzi do 1b. Tam siedza ludzie z jej klasy ale radze ci sie z tymi nie zadawac. Tancerze sa dziwni. Chyba tylko Rose jest tam normalna. Trzyma sie z Sara bo u nich nie ma nikogo normalnego.
-Sara ? - spytal zaciekawiony.
-To najlepsza przyjaciolka Rose.
-A wiesz moze gdzie moge ja znalezc ?
-Jest w naszej klasie. Mamy teraz zajecia na duzej sali. Ona pewnie juz tam jest.
-Aha. Dzieki. I jestem Tom. - przedstawil sie i podal dlon bladynowi.
-Andreas.
-Powiesz mi jeszcze jak ta Sara wyglada ?
-Wysoka brunetka. Ma chyba z metr osiemdziesiat wzrostu i niebieskie oczy. Dzisiaj ma rozowa koszulke i czarne rurki ale najbardziej wpadaja w oczy jej zolte szpilki.
-Dzieki. - usmiechnal sie Tom.
-Nie ma za co i polecam sie na przyszlosc.
-Moze jeszcze kiedys do ciebie przyjde.-powiedzial usmiechniety Tom i odszedl w kierunku szkoly.
Humor poprawil mu sie w stu procentach. Dowiedzial sie do kogo nalezy bransoletka. Teraz musi ja tylko oddac. Nadal zadowolony wpadl do bardzo duzej sali i zaczal patrzec wszystkim dziewczynom na buty. Wzrok zatrzymal na wsciekle zoltych szpilkach. Podniosl wzrok wyzej i zobaczyl wysoka brunetke ubrana w rozowa koszulke. Nie zastanawial sie juz dluzej tylko zaczal isc w strone dziewczyny.
-Hej. Jestem Tom. Mozemy pogadac ?
-Hej. Sara. Ok. Co jest ? - spytala z usmiechem.
-Mam do Ciebie wielka prosbe. Moglabys dac mi adres Rose. Znalazlem jej bransoletke i chcialbym ja jej oddac.
-Ja moge to zrobic jesli chcesz.
-Wolalbym oddac jej to sam.
-Ok. Nie ma sprawy. Czekaj wezme kartke i zapisze Ci jej adres. - powiedziala i zaczela grzebac w torebce. Chwile potem odwrocila sie do Toma i podala mu kartke.
-Jestes wielka. - zasmial sie Tom i poslal Sarze najladniejszy ze swoich usmiechow.
-Dzieki.
-Nie ma za co. Chcialbym Cie tez prosic zebys nie mowila o niczym Rose.
-Jak chcesz.
-Jeszcze raz dziekuje. Musze juz leciec. Pewnie jeszcze kiedys sie spotkamy. Pa
-Do zobaczenia. - usmiechnela sie.
Mial juz jej adres ale teraz najwazniejsze. Musi jej to oddac. Zaczal sie zastanawiac jak to bedzie wygladalo. Zapuka i co ? Czy bedzie ladna, brzydka , mila, czy moze bedzie jedza. O tym mial sie wkrotce przekonac.