W wiosenna, deszczowa , zimna noc na jednej z wielu lawek w parku siedziala dziewczyna.
Byla tam sama tylko ze swoimi myslami i zanikajacymi marzeniami.
Inni ludzie juz dawno poszli do swoich domow.
Ona nie chciala wracac.
Wolala usiasc na deszczu i tutaj myslec.
Zastanawila sie czemu to ona tak ma .
Dlaczego to ona musi to wszystko przezywac.
Muslala, ze nikt jej nie rozumie.
Mozliwe , ze naprawde nikt jej nie rozumial.
Z jej mokrych, dlugich wlosow ciekla juz woda.
Jej oczy byly czerwone od placzu a rece trzesly sie ze zlosci i z zalu.
Nigdy jeszcze tak sie nie czula.
W uszach wlozone miala sluchawki i cichutko przez lzy nucila sobie ich piosenke.
' .. Ich bin da
wenn du willst
Schau dich um
dann siehst du mich
Ganz egal
wo du bist
Wenn du nach mir greifst
dann halt ich dich .. '
Chciala poprawic sobie tym humor ale przez to jeszcze bardziej sie rozplakala.
Nie probowala juz nawet sie uspokoic.
Przez jej cialo przechodzily dreszcze.
Nie obchodzilo ja to.
Teraz dla niej liczyli sie tylko oni.
Tylko o nich myslala.
Tylko dla nich chciala teraz zyc.
Byli calym jej zyciem.
Calymi dniami az do dzisiejszego wieczoru miala nadzieje.
' bo nadzieje zawsze umiera ostatnia ...
i umarla ... '
Juz nic sie dla niej nie liczylo.
Nic nie bylo wazne.
Warte jej uwagi.
Calkowicie zatracila sie w swoich myslach o nich.
Nie miala ochoty wracac do domu i ogladac ich na scianach jej pokoju i przypominac sobie , ze to dzis jest 14 marca.
Dzien ich koncertu w Polsce.
Ze to dzis mogla ich zobaczyc.
Ze ktos wlasnie dzis zniszczyl jej wieloletnie marzenia.
Wolala wszystko sobie wyobrazic.
Wymarzyc swoj piekny, idealny swiat w ktorym bedzie miala ich tylko dla siebie.
W ktorym juz nic i nikt ich nie rozdzieli.
Gdzie zawsze beda tylko razem.
Beda tam gdzie poradza sobie ze wszytkimi problemami i juz nikt nigdy nie rozwali ich marzen.
Tam gdzie nadzieja nigdy nie umrze.