Ulubione Pana Filipa;) (musiałam!)
Dokładnie tydzień temu łaziłam z bananem na twarzy z pokoju do pokoju nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Tak, znowu to robię.
Znowu jestem monotematyczna:D
I lubię to.
Wczoraj Rock in Arena.
Na nowo odkryłam, że Tomaszek jest śliczny i że znałam prawie wszystkie piosenki (nieświadomie stałam się kiedyś fanką?)
Chwila bujanki na Happysadzie i powstrzymywanie się od ziewania w czasie zwalczania zboczeńców.
Hey.
Co tu dużo mówić?
Okej.
I znowu odkurzyłam pewne piosenki.
A Coma, tak jak już się przekonałyśmy wcześniej, może nie są naszym ulubionym zespołem, ale Rogucki robi coś niesamowitego na swoich koncertach.
Nasz pierwsze cztery ściany śmierci:D
Rano tylko odkrywałam ile mam siniaków i mam rozwalony nadgarstek.
Ale było warto.
Potem kfc i wielka dolewka na dworcu i ostatecznie, chowanie się przed Lewym w zalamarkach nocnej Wildy.
Faktyczna 'rekonstrukcja wydarzeń':D
Podsumowując świetnie się z Wami bawiłam, nareszcie wraca sezon koncertów brutalnie przerwany przez rodzinne, ciepłe święta.
I tylko szkoda mi Michała, ale go utulimy w szkole:)
Szylek czuje się lepiej.
Próbuje chodzić.
Mam nadzieję, że chociaż w miarę się wykuruje, tak jak Mikołaj;)
A jutro zło...