Jej myśli związane były wyłącznie z Nim.
Anioł zesłany z nieba...
Jego spojrzenie, jego uśmiech.
Nie, to nie może być prawda, to pewnie tylko jej złudzenie.
Pośród otaczających ją skrajności taki cud...
Nie wierzyła, mimo tego, że widziała Go na własne oczy.
Tak piękny, tak idealny.
Wprost dla niej.
Nie, to niemożliwe, chyba postradała zmysły.
Czy można pragnąć być z własnym marzeniem?
Czy można zdobyć je na zawsze?
Czy to możliwe?
Nie, to pewnie tylko kpiący los, który znów się z niej wyśmiewa.
Ale dlaczego?!
Po co Bóg zsyła na jej drogę coś czego ona pragnie, ale tego nie dostanie?
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Próbowała złapać oddech.
Zamknęła oczy.
Widziała tylko jego.
Stał w jakimś magicznym świetle pośród ciemnej, zimnej nocy.
Patrzył na nią, uśmiechał się lekko.
I wreszcie chwycił ją za rękę, niewyobrażalne ciepło przepełniło jeje ciało.
Czuła... czuła zbawienie.
On był jej lekarstwem, na wszystko.
Zaczęli unosić się wysoko.
Przytuleni do siebie.
Nad nimi była wieczna jasność, pod nimi ziemski smutek i ciemność.
W tych ramionach mogłaby pozostać na zawsze.
Delikatne dźwięki dzwoneczków brzmiały w powietrzu.
Zaczęli tańczyć.
To było piękne, tylko oni, zupelnie sami...
Ich cienie przysłaniające śnieżne chmury.
Słyszała jak wypowiada jej imię...
Chciała przyjrzeć się jego twarzy.
Chciała zatrzymać Go na zawsze.
Otworzyła oczy i zrozumiała, że to tylko jej wyobraźnia.
http://www.youtube.com/watch?v=BCT4wRJhPlw&feature=related
'...I will never be with you...'