"Został sam, bo ogarnąć się nie zdążył
Dziś mija rok jak odeszła, czas się skończył
Jest szczęśliwa, życie znów nabrało barw
Uśmiech wrócił i pojawia się każdego dnia
Poznała kogoś, kto docenia ją taką jaka jest
O uczucia dba i za rękę iść nie wstydzi się
Pamięta o niej nawet kiedy jest z kumplami
Nie podnosi głosu i nigdy jej nie rani
Zawsze mówi jej wyglądasz najładniej
Choć ona mruczy, że wygląda koszmarnie
Żadna inna nie liczy się dla niego,
choćby weszła mu na głowę, nic z tego
Tak powinno być, tego właśnie zabrakło
Dlatego wcześniej wszystko się rozpadło
Taka miłość właśnie unosi nad światem
Takiej szukajcie, no to na razie"
Czasem zastanawiam sie ze to jest już jedynie przyzwyczajenie. Bo pierwszy facet, bo mialo byc tak pięknie. Lovki lovki foreverki. Nie jest. Juz nie jest.
Zastanawiam sie na tym, dlaczego jestem na jego wpływy tak podatna. I podatna na niego samego. Nie wiem sama. Przecież nie zrobił nic, a ja mu dałam szansę. Dlaczego? Pytam dlaczego dalam mu szansę jak tydzień wczesniej sama zerwałam. Nie potrafie od niego odejść, ale to miłość czy przyzwyczajenie. Chyba nie potrafię rozróżnić owych dwoch rzeczy. Dziwna jestem i ostatnio taka nijaka.